wtorek, 30 kwietnia 2013

Pięć.



                Kochana córeczko!
Minęło dopiero kilka dni, odkąd wyjechałaś do Hogwartu, a ja już za Tobą tęsknię. Brakuje mi Ciebie każdego dnia, w każdej chwili. Nie mogę pozbyć się myśli, że jesteś tam beze mnie. Że nie mogę na Ciebie patrzeć. Zdjęcia nigdy mi Ciebie nie oddadzą. Chciałabym, abyś była już tutaj - ze mną.
Ciotka Penelopa każe Cię ucałować. Właśnie dyszy mi nad karkiem, przeszukując całą kuchnię. Znów zapodziała gdzieś swój neseser. Zawsze, gdy coś zgubi, przychodzi do nas. Z jednej strony jest to bardzo zabawne. Tak komicznie marszczy nos i zwęża oczy.
Masz oko na Josepha? Ciocia trochę się o niego martwi, w końcu to jego pierwszy rok. Tak bardzo ucieszyła się, że jest w Gryffindorze. Chiara, nie dopiekaj mu. Niech wspomina ten rok jak najlepiej.
Słyszałam, że w tym roku będzie organizowany Pięciobój Magiczny. To wspaniale. Nie masz pojęcia, jakie będą towarzyszyć temu emocje. To nie to samo co Turniej Trójmagiczny, ale nie masz co narzekać. Organizatorzy na pewno przygotują jakieś ciekawe zadania. Szkoda tylko, że nie przyjadą reprezentanci innych szkół. Ale to jednak za mała uroczystość, aby ich spraszać.
W nauce dawaj z siebie wszystko. Ucz się pilnie i nie naprzykrzaj się nauczycielom. Wierzę w Ciebie.
Całuję,
Mama.

                Chiara zgniotła w kulkę list od rodzicielki i rzuciła go w kąt. Odpisze, kiedy znajdzie chwilę czasu. Póki co nie miała na to ani czasu, ani ochoty.
                Co miałaby napisać? Że też tęskni? Że ją kocha, uważa na Josepha, nie może doczekać się wakacji? Byłyby to oczywiste kłamstwa. A ona nie zamierzała kłamać.
                Rzuciła się na łóżko, wzdychając. Vivienne spojrzała na nią z zaciekawieniem, odrywając wzrok od jakiegoś taniego romansidła.
                - Nie odpiszesz? - spytała, przeczesując czarne włosy palcami.
                - Później.
                - Później to zapomnisz.
                - To odpiszę, kiedy sobie przypomnę.
                - Dlaczego jesteś taka uparta?
                Chiara podniosła głowę. Jej stalowe oczy wyrażały gniew, że ktoś wtrąca się w jej sprawy. List był jej prywatną rzeczą, mogła zrobić, co zechce. Mogła nawet wcale nie odpisywać, a Vivvie, czy komukolwiek innemu, było nic do tego.
                - Może chodźmy już na kolację - wymamrotała Vievienne, nie patrząc na przyjaciółkę. Obie wyszły z dormitorium, nie odzywając się do siebie. Przemierzyły Pokój Wspólny, gdzie kilka młodszych uczniów grało w Eksplodującego Durnia.
                Zimne korytarze w lochach powodowały, że na bladej skórze Chiary pojawiała się gęsia skórka. Dreszcze przenikały ją po całym ciele. Nie czuła się tu dobrze. Wołała nasłonecznione miejsca, gdzie ciepłe promienie rozświetlały jej bladą skórę. Gdzie delikatny wietrzyk bawił się jej czarnymi włosami, a ptaki świergotały nad głową. Wzdrygnęła się. Nie może tak myśleć. Była Ślizgonką i musiała w końcu przywyknąć do ponurych miejsc.
                Weszły do Wielkiej Sali, w chwili, gdy profesor Slughorn z niej wychodził. Posłał Chiarze promienny uśmiech, unosząc kciuk do góry. Była jego ulubienicą. Należała do znamienitego Klubu Ślimaka i przychodziła na każde spotkanie. Bynajmniej nie dlatego, bo je lubiła, ale dlatego, aby nie zawieść profesora. Z dziedziny eliksirów chciała osiągnąć jak najwięcej.
                Stoły uginały się pod ciężarem najróżniejszych potraw. Wesołe rozmowy i gwar niósł się po pomieszczeniu, nadając mu jeszcze bardziej swoisty charakter. Chiara uśmiechnęła się pod nosem. Zasiadła obok Ruperta, nalewając sobie do szklanki herbaty cytrynowej i biorąc ze stołu grzankę.
                - Dumbledore powiedział, że po kolacji ogłosi nam coś ważnego - powiedział Rupert, patrząc na czarnowłosą z entuzjazmem.
                Dziewczyna nie odezwała się, przeżuwając grzankę z marmoladą. Jej twarz nie wyrażała jakichkolwiek emocji, zupełnie odwrotnie co do reszty paczki. Na ich obliczach można było dostrzec radosne podniecenie i ciekawość.
                Kończąc posiłek, rozparła się wygodnie na krześle. Prześledziła wzrokiem całą Wielką Salę, zatrzymując na chwilę wzrok przy stole Gryfonów. Skrzywiła się nieznacznie. Robiło jej się niedobrze na widok tych szczęśliwych uśmiechów i szlachetnych spojrzeń. W życiu nie można było być szlachetnym. Nie można było cenić nad wyraz dobra innych. W życiu trzeba być rozsądnym, sprytnym, aby móc poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Nie można było okazywać współczucia. Trzeba być twardym i zdecydowanym. To jest klucz do władzy. A nie jakaś tam uczciwość.
                Uśmiechnęła się z mściwą satysfakcją. W głębi duszy cieszyło ją, że będzie mogła osiągnąć więcej od tych wiecznie odważnych Gryfonów. Ale z drugiej strony... Mama była w Gryffindorze. A czy Chiara chciałaby, aby jej stało się coś złego? Nie, nie zasłużyła na to. Była dobra. Za dobra. A ona, jej córka, zuchwale to wykorzystywała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mama nie da rady się jej sprzeciwić, gdy ta się uprze, toteż sprytnie dostawała wszystko, czego chce. Dlaczego po prostu nie mogła się jej sprzeciwić? Czy siedemnaście lat życia z Chiarą nie nauczyło jej czegoś? Powinna być zahartowana. A tymczasem była dokładnie taka, jak dawno, dawno temu. Niezdecydowana. Zbyt dobra i szlachetna. Jak ci wszyscy zacofani Gryfoni. Za to ojciec... Musiał być silny, skoro potrafił zostawić mamę z jeszcze nienarodzonym dzieckiem. Z cząstką siebie. I ani razu nie napisać, ani razu ich nie odwiedzić. Nie miał skrupułów, ani wyrzutów sumienia. Nie bał się.
                Ciekawe czy wciąż o nich pamięta... Czy czasem myśli o swojej byłej żonie, pięknej Evelyn, którą pozostawił wiele lat temu. Czy czasem przyjdzie mu na myśl, że gdzieś tam daleko, jego dorosła już córka, także o nim myśli. I to w samych superlatywach. Czy choć raz żałował tego, że uciekł? A może ma już nową rodzinę? Nową żonę i gromadkę dzieci, i w głębi duszy cieszy się, że zostawił Evelyn i Chiarę. Teraz może nacieszyć się lepszą rodziną. Bardziej "normalną" i zwykłą. Może jest z jakąś mugolką? Nie wiadomo. Ale ona, Chiara, dowie się tego.
                - Drodzy uczniowie! - donośny głos Dumbledore'a wybudził pannę Walker z ponurych rozmyślań. Spojrzała smętnie na dyrektora szkoły, który uśmiechał się promiennie. - Nadszedł czas, abyście dowiedzieli się co nieco o tegorocznym Pięcioboju Magicznym. Otóż... Udział może w nim wziąć każdy uczeń, który ukończył szesnaście lat! - Po sali poniósł się cichy pomruk aprobaty. Uczniowie byli wyraźnie zadowoleni, że zaniżono próg wiekowy. - Z każdego domu będzie wybierany jeden kandydat. Wylosowane osoby będą zupełnie przypadkowe. Zgłaszać można się od dzisiejszego wieczoru, przez cały tydzień. Na skrawkach pergaminów proszę napisać swoje imię, nazwisko, wiek i dom, do którego należycie. Żadnych oszustw - zastrzegł od razu, patrząc ufnie na swych uczniów znad okularów - połówek.
                W głowie Chiary zaświtała pewna myśl. Rozejrzała się pośpiesznie po swych przyjaciołach, aby zobaczyć ich reakcję. Była podobna do jej. Ich oczy iskrzyły na samą myśl o wzięciu udziału w tak wspaniałym wydarzeniu.
                - Nagrodą będzie pięćset galeonów - kontynuował dyrektor. - Jak sama nazwa głosi - turniej będzie się składał z pięciu zadań. Pierwsze z nich - już pod koniec października.
                Chiara odgarnęła z oczu czarny kosmyk, który wymknął się z końskiego ogona. Po jej głowie kołatało się mnóstwo myśli, skłębione uczucia i rozbujane emocje. Wziąć udział w Pięcioboju Magicznym... Wygrać taką fortunę... Zdobyć sławę... Zostać docenioną... I zanim zdążyła się zorientować, już podświadomie podjęła decyzję.


                Ostatnie płomienie w kominku dogasały, kiedy panna Walker wraz z dwoma przyjaciółkami siedziała na wysłużonej kanapie obitej zielonym pluszem, rozmawiając o czymś przyciszonymi głosami. Choć w pokoju wspólnym zostały tylko one, nie odważyły się porozumiewać na głos. Sprawa była zbyt delikatna, a temat zbyt zakazany.
                - Jest coraz potężniejszy... - mówiła Vivienne podnieconym szeptem; jej czarne oczy błyszczały z przejęcia, a krągłe usta tworzyły lekki uśmiech.
                Ines spojrzała na przyjaciółkę spod zmrużonych oczu. Wbiła w nią wzrok, niemal przewiercając duszę. Sądziła, ba!, była pewna, że Vivvie zbyt żywiołowo opowiada o Czarnym Panu. Przyłapała się nawet na tym, że z chęcią uderzyłaby przyjaciółkę za tak wygórowane słownictwo w ocenie Lorda Voldemorta.
                - Jest wielkim czarnoksiężnikiem, to prawda... - szepnęła Chiara, pochylając się do dwóch koleżanek. - Ale nie chciałabym do niego dołączać. Robi okropne rzeczy. - Wzdrygnęła się na samą myśl o zabijaniu niewinnych mugoli. Przecież jej dziadek był jednym z nich...
                Vivvie spojrzała na czarnowłosą ze zdziwieniem. Co jak co, ale była przekonana, że Chiara będzie wyrażała się o Czarnym Panu w samych superlatywach. No proszę, a tu taka miła niespodzianka.
                - Sama nie wiem, czemu Dumbledore nabrał wody w usta - odezwała się Ines, wygodniej lokując się na kanapie. - Zachowuje się, jak gdyby nic się nie działo...
                - Już od długich lat jest u szczytu władzy. Ciekawe do czego dojdzie za kilka miesięcy, tego nigdy nie wiadomo. Ale dziwię się, że Dumbledore jest taki spokojny. Nawet zorganizował ten cały Pięciobój Magiczny, czy ona doprawdy nie boi się o los uczniów? - Przejęta do granic możliwości Vivvie spojrzała po przyjaciółkach porozumiewawczo.
                W głowie Chiary kłębiło się milion niezidentyfikowanych myśli. Sprzecznych emocji. Nie wiedziała już co powinna myśleć o Lordzie Voldemorcie. Był potężny. Zbyt potężny. Dzięki niemu można było osiągnąć bardzo wiele, mogłaby stać się niezwyciężona... Skrzywiła się, zdając sobie sprawę o czym tak naprawdę myśli. To było okropne. W głębi duszy Chiarze pozostały jakieś zalążki uczciwości. Nie chciała, aby ktokolwiek przez nią cierpiał. Czym innym było dopiekanie mamie, a czym innym zabijanie niewinnych ludzi. Ponownie się skrzywiła. Chora rozrywka tego człowieka doprowadzała ją do obłędu. Odkąd pierwszy raz przeczytała o Voldemorcie żyła w ciągłym strachu o dziadka. O najukochańszego człowieka, jakiego nosiła ziemia. Nigdy nie pozwoliłaby, żeby coś mu się stało.
                Cała sprawa z dziadkiem była co najmniej dziwna. Kiedy Chiara zaczęła mówić, a był to dosyć wczesny etap jej rozwoju, każdy był pewny, że dziewczynce nie przypadnie do gustu wiecznie zaczytany i bardzo spokojny dziadek, jako że sama Chiara już wtedy miała charakterek. Jakież było ogólne zdziwienie, gdy młoda panna Walker upodobała sobie kochanego dziadka i postawiła za punkt honoru bycie takim, jak on, co niezbyt jej wychodziło. Ale dziadek i tak pozostał jej autorytetem, jako wieczny stoik i sceptyk. Był tak uroczo niezaradny. Taki miły i pomocny. Zawsze rozumiał Chiarę. Nie musiał krzyczeć czy grozić palcem, aby Chiara była grzeczna. Wystarczyło jedno jego spojrzenie pełne miłości i zrozumienia, aby dziewczyna stawała się potulna jak owieczka. Co takiego miał dziadek, czego nie miała mama? Przecież ona też ją kochała i okazywał to za każdym razem. Również była spokojna i opanowana. Co więc takiego miał dziadek? Nie próbował wkupywać się w jej łaski, zachowywał się, jakby niewiele go obchodziło czy Chiara będzie miała do niego szacunek, czy nie. Zupełnie odwrotnie niż mama. A babcia... Babcia była osobą dość spontaniczną. I energiczną. Ciotka Penelopa była do niej bardzo podobna. Do babci Chiara czuła respekt. Nie to co do kochanego dziadziusia, który zawsze potrafił ją zrozumieć.
                - Idźmy już spać - ucięła konwersację, zrywając się na nogi. - Rano zaczynamy od ósmej, dobrze byłoby się wyspać. - Ziewnęła ostentacyjnie i ruszyła do dormitorium, pod bacznym okiem przyjaciółek.

~ * ~

                Ubrana w białą koszulę dopiętą na ostatni guzik i z zielonym krawatem przewieszonym przez ramię, Chiara krzątała się po dormitorium. Dochodziła siódma, a że dziewczyna obudziła się wcześniej i nie mogła już dospać, postanowiła wstać prędzej. Pogwizdując cicho, chodziła po pomieszczeniu, co rusz zagadywana przez Ines. Vievienne chrapała jeszcze smacznie w łóżku, szczelnie zakopana w pościeli.
                Beżowy szlafrok Ines został odrzucony na bok, gdy dziewczyna ubierała się w szkolny mundurek. Długie blond włosy pokręciła w loki jednym, prostym zaklęciem i teraz stała przed lustrem malując się. Ines cała była delikatna. Jak motyl. Zupełnie inna niż wiecznie rozhisteryzowana Chiara czy ciągle energiczna Vivvie.
                Chiara jednym wyćwiczonym ruchem zawiązała krawat na szyi, poprawiając kołnierz koszuli. Podciągnęła wysoko swe ciemnozielone podkolanówki i narzuciła na siebie czarną szatę z zieloną podszywką. Rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro i z zadowoleniem stwierdziła, że prezentuje się całkiem przyzwoicie.
                Przejrzała szkolną torbę, pakując potrzebne na dzień dzisiejszy książki. Z zadowoleniem zauważyła, że na piątej i szóstej lekcji mają eliksiry. Dwie godziny ukochanego przedmiotu. Uśmiechnęła się na samą myśl o wspaniałym spędzeniu tego czasu w buchających oparach i kłębach dymu.
                Ines jak zwykle usadowiła się wygodnie na parapecie okna. Wzięła ze sobą swój szkicownik i już zaczynała na nowo rysować kontury Zakazanego Lasu. Nie spocznie, póki nie będzie całkowicie zadowolona ze swego dzieła.
                W skupieniu mrużyła złote oczy i marszczyła jasne brwi. Ledwo widoczna bruzda utworzyła się na jej czole. Chiara na moment zastygła w bezruchu, przyglądając się przyjaciółce. Znów wyglądała jak leśna nimfa, która przypadkiem znalazła się w tym świecie. Czarnowłosa bardzo jej tego zazdrościła. O, ile by dała, żeby posiadać taką delikatną urodę, jak Ines! Aby zamiast swych czarnych prostych włosów i stalowych oczu mieć jasne pukle i złote tęczówki przyjaciółki.
                Bez słowa opuściła dormitorium i ruszyła do pokoju wspólnego, aby tam w spokoju móc przygotować się do lekcji eliksirów.


                Profesor Slughorn w swym nieco za ciasnym żakiecie koloru granatowego przechadzał się po sali w lochach, zaglądając po kolei do każdego kociołka. Ręce miał splecione za plecami, a oczy błyszczały mu od oparów, które buchały mu prosto w jego pulchną twarz.
                Gryfoni i Ślizgoni klas siódmych przygotowywali właśnie eliksir euforii. Jak się okazało, miał on bardzo skomplikowaną recepturę i wcale nie było takim łatwym zadaniem sporządzić go właściwie. Wciąż trzeba było pilnować temperatury ognia pod paleniskiem i stosować się ściśle do wskazówek napisanych w książkach na stronie czterdziestej piątej.
                Różnokolorowe kłęby dymu spowijały całą salę, sprawiając, że panowała tu straszna duchota. Temperatura powietrza miała chyba w tej chwili ze trzydzieści stopni. Uczniowie stali pochyleni nad swoimi eliksirami, próbując przezwyciężyć zawrotu głowy spowodowane duchotą i zapachem unoszącym się z kociołków. Co rusz ocierali mokre od potu czoła i patrzyli gorączkowo na swych kolegów, by upewnić się, że ich objawy są jak najbardziej normalne.
                Slughorn pochylił się nad kociołkiem jednego z Gryfonów - Philipa Rogana - wąchając zawartość jego kociołka. Pachniało ziołami. Bardzo dobrze. Zielonkawy kłąb dymu uniósł się w górę, gdy Philip dodał nieco mięty. Zamieszał trzy razy w prawo. Profesor nadal stał przy nim, dokładnie przyglądając się swemu zdolnemu uczniowi. Chłopakowi jednakże nie bardzo to odpowiadało. Czuł się nieco speszony na myśl, że nauczyciel stoi tuż nad nim i śledzi każdy jego ruch. Ręka mu zadrżała, gdy dodawał pancerzyki chitynowe. Zbyt szybkie wsypanie całej zawartości łyżeczki spowodowało wrzenie eliksiru. Zmieszany chłopak zarumienił się, próbując jakoś naprawić gafę.
                - Szkoda - mruknął Slughorn, idąc dalej.
                Ines uniosła wzrok nad swojego kociołka, patrząc wprost w oczy Gryfona. Dostrzegła w nich ledwo widzialną złość i rozpacz. Uśmiechnęła się chytrze, mieszając w swoim wywarze.
                Chiara tym czasem bawiła się w najlepsze. Nie musiała nawet wcale patrzeć do poleceń w podręczniku, znała już wszystkie receptury i wskazówki na pamięć. Z zadowoleniem malującym się na twarzy, dodawała kolejne składniki, fachowo stosując wszystkie informacje zawarte w podręczniku, który leżał zamknięty na ławce. Kątem oka zauważyła idącego w jej stronę Slughorna.
                - Bez książki? - szepnął zdumiony i uradowany, przyglądając się dokładnie eliksirowi, który wesoło bulgotał w jej kociołku. - Idealnie - dodał, wąchając wrzący wywar, który pachniał lubczykiem i skoszoną trawą. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz, Walker. Niezwykły talent. Zupełnie jak... - urwał nagle, widocznie zmieszany. Spłonął szkarłatnym rumieńcem i szybko ruszył do kolejnego stolika.
                Chiara stała jeszcze przez chwilę w totalnym bezruchu, patrząc w ślad za nauczycielem. Dlaczego tak nagle się speszył, nawet nie dokańczając zdania? Kogo miał na myśli wypowiadając ostatnie słowa? Serce nagle jej drgnęło. Poczuła, jak po plecach przebiega jej dreszcz. A jeśli miał na myśli... tatę...? Czym prędzej odgoniła od siebie tę myśl. To już była paranoja. Zaczynała popadać w obłęd. Nie wolno jej było się teraz rozkojarzyć. Nie teraz, kiedy ma szansę znów odnieść sukces w dziedzinie eliksirów.
                Szybko zmniejszyła płomień pod paleniskiem, próbując na nowo skupić się na warzeniu eliksiru. Przelotnie spojrzała na Vivvie, która gorączkowo śledziła tekst w podręczniku, próbując naprawić szkody, jakie wyrządziła swojemu wywarowi. Chiara uśmiechnęła się z satysfakcją. Jakie to było łatwe. Och, jak prosto było wybić się ponad normę, jeśli miało się do czegoś talent. Nawet nie potrzeba było zbyt dużo pracy, ale się doskonalić. Jak łatwo było przebić swymi umiejętnościami nawet tych zarozumiałych Krukonów. W końcu utrzeć im nosa, dać popalić. Żeby przestali tak patrzeć na wszystkich z wyższością, typową swemu domowi. Uwielbiała patrzeć na ich miny, kiedy w zeszłym roku razem mieli lekcje eliksirów. Kochała widzieć, jak na ich twarzach pojawia się złość i niechęć, kiedy Slughorn mówi, że panna Walker uwarzyła eliksir najlepiej ze wszystkich. Lub kiedy ją chwalił, mówiąc, że jest prawdziwą królową w tej dziedzinie.
                Myślami wróciła do swego wywaru, który teraz przybrał niebieskawą barwę. Dodała nieco soku z cytryny, mieszając trzy razy w prawo i pięć razy w lewo, po czym znów raz w prawo. Szybko spojrzała na duży zegar, wiszący na kamiennej ścianie. Jeszcze siedem minut. Zdąży. Już prawie skończyła.
                Dwie minuty potem dało się słyszeć głos Slughorna:
                - Zostało pięć minut! Proszę, aby każdy przelał trochę swojego eliksiru do flakoników i opatrzył tę że buteleczkę swym imieniem, nazwiskiem oraz domem. A teraz sprawdzimy, kto zasługuje na nagrodę - dodał, z ogromnym uśmiechem na swej okrągłej twarzy. Począł przechadzać się po sali, zaglądając uważnie do każdego kociołka. Przy niektórych zatykał nos, bo smród był tak okropny, że nie mógł go znieść. Przy innych zaś zacierał z zadowoleniem ręce, widząc jak idealna konsystencja konkuruje z idealną barwą i zapachem.
                - Myślę, że mamy już zwycięzcę! - zawołał, a w klasie zaległa cisza. Chiara wstrzymała oddech. - Dwadzieścia punktów dla swego domu zdobywa panna Walker! - zawołał, posyłając swojej uczennicy promienny uśmiech, pełen dumy.
                Chiara odetchnęła z ulgą. Kolejny raz udało jej się wygrać. Szkoda, że nie posiadła takich umiejętności w dziedzinie transmutacji u tej starej wariatki - McGonagall.
                - Farciara - mruknęła Ines, pakując do torby podręcznik, kiedy zabrzmiał dzwonek. - Co lekcję jesteś najlepsza. To niesprawiedliwe - dodała z żałością w głosie, zarzucając torbę na ramię. We trzy wyszły z klasy, śmiejąc się głośno.
                Na korytarzu Chiara przystanęła, nadstawiając uszu. Czy jej się tylko zdawało, czy rzeczywiście ktoś za nią rozprawiał na jej temat? Kucnęła, udając że wiąże buta, a tak naprawdę dokładnie wsłuchując się w rozmowę toczącą się gdzieś po lewej stronie.
                - Nic dziwnego, że znów była najlepsza - mówił jakiś głoś, z wyraźną kpiną i niechęcią. - Przecież jest Ślizgonką. Slughorn ich faworyzuje. Nawet gdyby uwarzyła pleśń, powiedziałby, że jest najlepsza. On ją uwielbia.
                - To widać na pierwszy rzut oka, że facet jest niesprawiedliwy. To niemożliwe, żeby ona była taka dobra, jak on ciągle to mówi. Ślizgoni są idiotami - obaj zarechotali głośno. - Na przykład Goyle. Kretyn. Albo Horan. Sami idioci. Ta Walker jest niewiele mądrzejsza od nich. Widziałeś jaka z niej tumanka na transmutacji, no nie? Nie potrafi nawet zmienić jeża w poduszeczkę do igieł. A co tu dopiero mówić o uwarzeniu eliksiru. On ją po prostu faworyzuje. I tyle.
                - Trzeba coś z tym zrobić. Nie może przecież co lekcję dawać jej punktów za nic!
                Chiara słuchała tej wymiany zdań z rosnącym gniewem. Nawet się nie spostrzegła, kiedy wstała i podskoczyła do dwóch Gryfonów, przytykając jednemu z nich różdżkę do gardła.
                - Odszczekaj to - wysyczała, piorunując ich wzrokiem. Z satysfakcją zauważyła, jak obu rzedną miny i jak płochliwie umykają wzrokiem. - Co? Przecież jestem kretynką i nie potrafię rzucić jednego prostego zaklęcia, więc czego się boicie? - pytała, z chorobliwym sarkazmem. Przenosiła stalowe oczy z jednego chłopaka na drugiego, niemal stykając się z nimi nosami. Wokół nich zgromadziła się już spora gromada uczniów. Każdy chciał popatrzeć na to niecodzienne widowisko.
                - Co tu się dzieje? - Zza zakrętu wyłoniła się wysoka sylwetka chłopaka z okularami na nosie.
                - Spieprzaj, Longbottom, to nie twoja sprawa - zasyczała Chiara, oglądając się za siebie. - No? - znów zwróciła się do dwóch Gryfonów, stojących na przeciwko niej, plecami przyciśniętymi do kamiennego muru. - Może powiecie mi prosto w oczy, że jestem idiotką, która nie rozróżnia zwykłego patyka od różdżki? No, dlaczego milczycie? Już nie jesteście tacy mądrzy? - Zwyczajnie zaczęła ich podpuszczać. Tylko czekała na jakiś ich ruch, aby móc zaatakować. Aby pokazać im, z kim mają do czynienia. Że może rzucić na nich zaklęcie, które popamiętają do końca życia. Zaśmiała się z dziką pasją, patrząc, jak młodzi mężczyźni robią cię coraz bledsi.
                - Walker, zostaw ich. Slytherin traci właśnie pięć punktów przez twoje zachowanie - powiedział Longbottom, próbując uratować z opresji swych kolegów.
                - Zamknij się, Longbottom! - warknęła Chiara, nawet na niego nie patrząc. - Nie chcecie mówić? - spytała, zwracając się do dwóch Gryfonów. - Szkoda - dodała zdawkowo. Opuściła różdżkę i odeszła spiesznym krokiem w bardzo dobrym momencie, bo chwilę potem zza rogu wyszła McGonagall z grubym plikiem pergaminów w dłoniach.
                - A co tu takie zbiorowisko? Proszę się rozejść do swoich sali. Dzwonek był dwie minuty temu - powiedziała, oddalając się.
                Ines i Vievienne wciąż stały w miejscu, zbyt zdumione, aby móc się ruszyć. W końcu dogoniły Chiarę na końcu korytarza.
                - Trzeba było puścić te głupie uwagi mimo uszu - syknęła Ines, patrząc na przyjaciółkę z wyrzutem. - Teraz tych dwóch gnojków nie da ci spokoju.
                Chiara przystanęła, łypiąc groźnie na Ines, która aż się skuliła pod siłą jej spojrzenia.
                - Nie boję się tych dwóch imbecyli - powiedziała stanowczo, z mocą w swym dumnym głosie. - A może ty też uważasz, że jestem takim przygłupem, że nie potrafiłabym rzucić w nich najprostszym zaklęciem?
                - Przestań bredzić, przecież wiesz, że to nieprawda - zaprzeczyła natychmiast Vivvie, stając w obronie blondynki.
                - O tak, pewnie! Bądźcie przeciwko mnie! No, jazda! Powiedzcie śmiało: jesteś idiotką, Chiara, powinnaś udać się do Świętego Munga! - wściekła się. - Od teraz będziesz należeć do Hufflepuffu, bo nie potrafisz przetransmutować głupiego jeża w jakąś poduszkę! No, dalej! Czemu nic nie mówicie?!
                Ines i Vievienne stały bez ruchu, patrząc w milczeniu, jak Chiara wyładowuje swe emocje. W końcu Vivvie ocknęła się i powiedziała najbardziej lodowatym tonem, na jaki było ją stać:
                - Chodź, Ines. Niech dumna Chiara sama uświadomi sobie, że jednak jest kretynką. I że odtrąca pomoc przyjaciół. Idziemy.
                I obie odeszły, zostawiając pannę Walker samą na pustym korytarzu.
                - Szlag! - zaklęła dziewczyna, tupiąc nogą. - Cholera jasna! Zawsze, cholera, to samo!

_________________________________________
Wyjątkowo dedykacja - dla Lizz. Za wszystko. Wszyściusieńko. Zawsze pomagasz i wesprzesz rozmową. <3
I oto nowa notka :) Chyba troszkę więcej akcji, a przynajmniej tak mi się wydaje. Już nie mogę się doczekać aż przejdę no rozdziałów gdzieś z okolicy listopada/grudnia. ^^ Ale do tego czasu pozostało jeszcze trochę...
Boję się, że z czasem zrobię z Chiary płaczliwą i rzewną dziewczynkę. Która zmieni się nie do poznania i zamiast tej twardej, buntowniczej  panny Walker będzie nostalgiczną panienką. Kurczę, tego bym straaaasznie nie chciała. I zrobię co w mojej mocy :)
Ściskam Was wszystkie - Rika w wyjątkowo dobrym humorze :3 

29 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podobał ten rozdział. Oj, rozkręcasz się, rozkręcasz... Początek opowiadaniu był mało magiczny, ale teraz, kiedy dobrnęłaś już do Hogwartu, widać, że opisywanie go idzie ci znacznie lepiej niż wakacji.
    Coraz bardziej lubię Chiarę i także żywię nadzieję, że nie zrobisz z niej wrażliwej panienki. Wolę ją taką, jak teraz - charakterną, upartą i trudną. Taka bohaterka jest o wiele ciekawsza niż milutka, ciepła kluska.
    Ciekawy pomysł z tym pięciobojem magicznym, mniemam, że Chiara także się zgłosi. Kto wie, może akurat zostanie wybrana? Takie coś byłoby ciekawym urozmaiceniem ;).
    Widzę też, że Ślizgonka jest dobra z eliksirów i lubi brylować w tym przedmiocie. Podobało mi się też, jak rzuciła się na tych Gryfonów, naprawdę ma charakter. Dobrze jednak, że uniknęła kłopotów, bo jej reakcja była dość spontaniczna i nieprzemyślana.
    W ogóle, przemawia do mnie Chiara jako Ślizgonka. Zawsze wolałam egoistycznych Ślizgonów niż szlachetnych, myślących o innych Gryfonów, zwłaszcza że mi samej zdecydowanie bliżej do Ślizgonki. Wszelkie testy na przynależność do domu zawsze wskazywały mi Ravenclaw lub Slytherin, moim zdaniem najlepsze domy ;).
    Naprawdę fajnie wyszło. Podobał mi się też ten fragment o dziadku, fajnie, że Chiara ma w rodzinie choć parę osób, na których jej zależy i których nie traktuje tak olewająco jak matki. Nawet list od Evelyn olała, ale może coś w tym jest, że dziewczyna nie szanuje matki, bo ta się jej za bardzo narzuca?
    Och, coraz bardziej mnie ciekawi sprawa ojca. I o kim wspominał Slughorn, gdy tak nagle urwał? Czyżby właśnie o jej ojcu?
    Szkoda, że Chiara pokłóciła się z koleżankami. Ale kiedy ma się taki charakter, kłótnie są po prostu nieuniknione, choć zapewne dziewczyny zdążyły przywyknąć do jej humorków i szybko się pogodzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Hogwart opisuje mi się zdecydowanie lepiej, łatwiej i przyjemniej niż wakacje :) Nawet nie chciałam, żeby ten okres przedszkolny wyszedł mi na aż 3 rozdziały, ale chciałam wam przybliżyć postać Chiary jak najbardziej i pokazac też jakie ma stosunki z matką. A to dało się wcisnąć tylko do fragmentów, kiedy była w domu ^^
      Nie zdradzę czy Chiara weźmie udział w Pięcioboju Magicznym, wolę potrzymać was w niepewności ^^
      Traktuje dziadka jak najbliższą jej osobę. Bliższą niż matkę, ciotką, babcię... Nawet bliższą niż ojca. Tak sobie myślałam, żeby gdzieś tego nieszczęsnego dziadziusia wcisnąć, ale to chyba dopiero w notkach świątecznych, bo prędzej nie dm rady ;p
      Chiara jeszcze przeżyje z koleżankami niejedną kłótnię ^^ Jej charakterek robi swoje.
      Dziękuję ślicznie ;*
      Ściskam,

      Usuń
  2. Wybacz, że ostatnio tu nie bywałam, miałam straszny okres w szkole, no ale mniejsza, hehe :* No więc nadrobiłam, co miałam do nadrobienia i nadal bardzo lubię Chiarę, nadal jest uparta i twarda, ale coś czuję, że głęboko, gdzieś tam na dnie jej serca, żołądka czy śledziony, jest bardzo wrażliwa, tyle że boi się to ukazać.
    Rozdzaił fenomenalny. Vivienne mnie przeraża, a Ines lubię. Sama nie wiem czemu, ale tak właśnie jest. Zaintrygowało mnie to o czym mówił Slughorn, oraz fakt że tak szybko przerwał...
    Czekam na następny rozdział, weny życzę i pozdrawiam : *
    Lillane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, nic nie szkodzi, rozumiem cię bardzo dobrze :)
      Trafiłaś w sedno! Chiara, choć uparta, wredna i samolubna, tak naprawdę jest bardzo wrażliwa. Tylko boi się to ukazać, nie chce ujawnić "słabości", bo tym według niej jest wrażliwość.
      Vivienne jest moją ulubienicą :D Co do Ines to planuję na później taki mocny wątek dla niej, chyba dosyć kontrowersyjny jak na jej spokojną osobę, mam nadzieję, że się nie zrazicie xd
      Dziękuję i ściskam ;**

      Usuń
  3. opisywać taką Chiarę w dobrym humorze? szacun ^^ mi zawsze mój humor przelewa się na postać ;p oczywiście jest więcej akcji... i bardzo dobrze < 3 rozdział fajny, czekam na więcej wybuchów i rozmyśleń naszej głównej bohaterki =D mam wielką nadzieję, że następna notkę dodasz szybciej :P
    weny ;*
    izka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i jesli nawet zmienisz Chiarę to dobrze ;) dorastanie to wieczne zmiany i to też powinnaś ująć w tym blogu ^^ oczywiście byłoby bez sensu jakby nagle zmieniła się całkowicie ;p ale jakieś drobne zmiany możesz stopniowo kiedyś zacząć wprowadzać :P mnie by to nie przeszkadzało :)
      iza

      Usuń
    2. Nie, nie, nie, nie, nie :p Jak zmienię Chiarę to odchodzę z pisania na zawsze xd. Taka obietnica, żeby się zmobilizować do ulepszeń w każdym calu jej postaci ^^ Nie mogę jej zmienić, jej zachowanie i charakter nie jest przyczyna dojrzewania, ona była taka już od wczesnego dzieciństwa :3
      Dziękuję ślicznie :*
      Ściskam,

      Usuń
  4. mam wrażenie, że ta notka byłą jakaś krótsza. nie wiem, może mi się wydaje, bo tak szybko doszłam do końca? nie ważne... następnym razem proszę o coś dłuższego :)
    oczywiście, podobało mi się ^^ ciężko jest chyba pisać o bohaterce z takim charakterem jak Chiara. Tak mi się wydaje, ale Tobie wychodzi to świetnie! potrafisz się wczuć w kogoś tak charakternego.
    Pięciobój magiczny? WIdać, że wyobraźnia się Ciebie trzyma ^^ fajnie, że nie powielasz pomysłów z Turniejem trujmagicznym.
    no i jeszcze talent głównej bohaterki do eliksirów. ach... robi się ciekawie.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę pisać właśnie o takich charakternych postaciach, które mają mnóstwo cech, nad którymi można by rozprawiać godzinami :D Pisanie o "zwykłych" ludziach mi nie wychodzi :/ Próbowałam nie raz i nici z tego xd.
      Pięciobój Magiczny przyszedł mi do głowy ot tak ^^ Zresztą - wszystkie moje pomysły zawsze są spontaniczne. ;p
      Dziękuję za tyle miłych słów ;**

      Usuń
  5. Ten rozdział uważam za najlepszy z dotychczas tutaj dodany. Dużo opisów, które zostały pięknie opisane... no i akcja przede wszystkim^^ Ja na miejscu Chiary także bym tak tego nie zostawiła, ale pewnie, znając mnie, może i bym puściła to mimo uszu, ale kto wie, może obudziłoby się we mnie jakieś zwierze i nie darowałabym gnojką. A Chiara niewątpliwie spisała się nieźle, choć szkoda, że nie użyła na nich jakiegoś zaklęcia:D
    Ale zdecydowanie źle potraktowała swoje przyjaciółki, nie potrzebnie się na nich wyżywała. Vivienne dobrze jej powiedziała, niech ma za swoje. Tylko w tej kwestii jestem rozczarowana Chiarą.
    I jeszcze nawiąże do lekcji z eliksirem... Jestem ciekawa, czy Slughorn przerwał swoją wypowiedz, bo może to jednak rzeczywiście chodziło o jej ojca? No nic, trzeba będzie czekać na odpowiedz w dalszych rozdziałach^^

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, dziękuję ślicznie ;* Nie wiem jak ty to robisz, Dusiu, ale twoje komentarze zawsze poprawiają mi humor ^^
      Ach, zastanawiałam się właśnie czy Chiara nie powinna jakoś porządnie wyżyć się na tych Gryfonach, ale w końcu stwierdziłam, że im daruję xd.
      W momencie opisywania kłótni panny Walker z przyjaciółkami nienawidziłam jej. xD Miałam ochotę jej coś uszkodzić, nie wiem, złamać nogę, rękę, cokolwiek. A potem stwierdziłam, że to bardzo dobrze, że tak się czuję, bo to oznacza, że udało mi się wczuć w tę postać :D I przyznaję szczerze - z rozdziału na rozdział uwielbiam ją coraz bardziej :3
      Jeszcze raz dziękuję ;*

      Usuń
  6. witam, wpadłam na Twojego bloga przypadkiem ^^ spodobał mi się szablon. Uwielbiam zielony, a przy okazji wydaje się być taki wiosenny w ten pochmurny dzień.
    masz ciekawy styl, wszystkie posty przeczytałam w bardzo krótkim czasie. może to również kwesta tego, że posty są krótkie? nie wiem, ale mam jednak nadzieję, że w przyszłości będą o kilka stron dłuższe :D Co więcej, nie zauważyłam żadnego błędu, czasem tylko nadużywasz szyk przestawny, ale w dzisiejszych czasach już chyba nikt nie uważa tego za błąd.
    Uwielbiam Ślizgonów. są tacy wdzięczni do pisania. Zupełnie inni w pokoju wspólnym i inni przy ludziach :P ale nie twoja Chiara. dziewczyna jest wykreowana z należytą troską o każdy szczegół. Jest paskudą w pozytywnym tego słowa znaczeniu ^^ nie jest pustą panienką, płaczącą przy każdej okazji i za to masz ogromnego plusa.
    W ogóle uśmiechnęłam sie na widok nazwiska Walker. mam jakąś słabość i zawsze ktoś w moim opowiadaniu ma na imię ALbert Walker :P uzdrowiciel, kapitan drużyny z Hogwartu i mistrz szachów. To wszystko moi Walkerzy :P
    Lubię też osoby, które są dobre z eliksirów. To taka rzadka zdolność. kojarzy mi się z chemią (szczególnie, że przez ten rok miałam laboratoria i mieszanie w probówkach) :)
    pozdrawiam, czekam na nowość i jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam do mnie na : http://pokaz-twarz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, aż zabrakło mi słów O.o Musze się przyznać, że miałam okazję przeczytać kilka twoich blogów, niestety żadnego z nich nie dokończyłaś, nad czym za każdym razem bardzo ubolewałam.
      Tyle miłych słów... Zawsze byłaś dla mnie kimś w rodzaju mentora, przykładu do pisania :D Czuję zaszczyt, serio. :3
      Postać Chiary wpadła mi do głowy ot tak, pewnego wakacyjnego popołudnia :) Na początku był to tylko impuls, nawet nie miało być z tego bloga, pisałam wszystko jednym ciągiem, bez jakiegokolwiek podziału na notki. Dopiero później pomyślałam sobie, że coś z tego mogłoby być i warto spróbować. Notki dzieliłam tak, aby kończyły się w miarę dobrym momencie, dlatego te początkowe są takie krótkie. O ile dobrze pamiętam, to kolejne mają już po około 7 stron worda :)
      W sumie na początku Chiara miała mieć na nazwisko Warden, ale zmieniłam na Walker :D Wydawało mi się lepsze ;p
      Oj tak, zdolność do chemii to bardzo rzadka rzecz ;p Sama niestety jej nie posiadam. Wolę biologię i geografię <3
      Jeszcze raz dziękuję ;*
      Ściskam,

      Usuń
  7. Noo... Wreszcie nadrabiam zaległości w czytaniu :) Nienawidzę nie mieć czasu na nic, pięć sprawdzianów co tydzień, jeszcze poprawy... Ale wreszcie dopadło mnie z dawna wyczekiwane wolne :D
    Notka świetna, o ile to możliwe piszesz jeszcze lepiej niż dawniej. Historia... No, brak mi słów. Naprawdę interesująca. Świetna. Wciągająca do ostatniego zdania. Będąc szczerą, po pierwszym poście miałam wątpliwości, czy spodoba mi się opowieść o charakternej Ślizgonce, ale teraz jestem pewna, że tak szybko nie zrezygnuję z czytania tego dzieła :)
    Pozdrawiam, G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuje bardzo ;*
      Wydaje mi się, że na początku każdego dopadały wątpliwości, a nawet teraz ma je jeszcze nie jeden czytelnik ;p Ja tak samo nie byłam pewna czy w ogóle zacząć publikować to opowiadanie, byłam pewna, że nikt nie będzie chciał czytać o charakternej Chiarze, która świata nie widzi poza czubkiem swojego nosa :) Także ogromnie się cieszę z każdego komentarza, jestem naprawde bardzo wdzięczna :3
      Ściskam,

      Usuń
  8. Dobra, znowu zaległości. Dwa rozdziały, dam radę. Skomentuję czwarty i piąty tu.
    Cztery.
    Jak Chiara znęcała się nad drzewkiem? Pamiętam, że jak ostatnio byłyśmy z koleżankami w pizzerii, to wszyscy patrzeli na Pudla (pewna osoba z szopą na głowie). Nie dziwię się im. Siedziała niedbale, opierając się o oparcie ławki i dźgała niedojedzony kawałek pizzy na zmianę widelcem i nożem. Czy Chiara robiła coś podobnego z niewinnym, delikatnym drzewkiem, które puszcza soczki?
    Nie dziwię się jej, że nie chciało jej się pozować. Pozowanie to trudna sztuka, bo musisz siedzieć jak spetryfikowana i pamiętać o oddychaniu i nieruszaniu się. Nic miłego...
    Jak można komukolwiek zabronić jeść słodyczy?! To nie matka, to potFUr!
    Czy tylko ja czuję, że Chiara będzie miała coś wspólnego z nędzną podróbą Turnieju Trójmagicznego? I muszę wiedzieć na czym to polega, och po prostu muszę!
    Nie lubię ludzi, którzy wszystkich tylko krytykują. To irytujące, że starasz się zrobić coś jak najlepiej, a ta osoba wypomina ci tylko to, co jest złe, a nawet nie wspomni o plusach.

    Pięć
    Evelyn. ♥ Nie wiem czemu, ale lubię te imię. XD
    Mogłabym się trochę spierać z Chiarą na temat jej ojca. To, że opuścił żonę w ciąży wcale nie oznacza, że jest silny. Dla mnie oznaczało by to, że był zwykłym tchórzem, który zostawił rodzinę, bo bał się odpowiedzialności. Ewentualnie mogło to też oznaczać, że chce chronić rodzinę. Ale obstawiałabym to pierwsze.
    Czy ty polubiłaś słowo "superlatyw"? Tak tylko pytam...
    Nie wiem czemu, ale przez myśl mi przeszło, że ojcem Chiary jest Valdemar. Obym się myliła...
    Dziadkowie są fajni. Miałam dwóch zajebistych dziadków. Zawsze są tacy sami dla wnuczek. Ot, np. z dzieciństwem kojarzy mi się zapach papierosów. Ale nie taki duszący, patologiczny. Tylko taki delikatny. Mój dziadek lubił palić i zawsze w jego pokoju było to czuć. I uwielbiał cukierki "ABC" i zawsze je kupował. Ach... Te opakowania tak fajnie SZCZelają, gdy wystrzeliwuje się cuksa do mordy...
    Aghrrr... Nienawidzę, gady nauczyciel koło mnie stoi i patrzy co ja robię. Od razu wyłącza mi się myślenie i nie wiem, co powinnam napisać, To jest straszne...
    MIAŁ NA MYŚLI JEJ OJCA! NA PEWNO! O Slughornie piszę...
    Wyższość raczej przypisywałabym Ślizgonom. Oni byli dumni ze swojego pochodzenia i domu. Krukoni słynęli ze swojego rozumu, ale wątpię, aby ich cechą było wywyższanie się.
    Longbottom był mało wiele z rocznika Huncwotów (góra trzy lata starszy). Weź pod uwagę, że Neville był z rocznika Harry'ego, więc Alicja była może trochę starsza od Lily. Więc raczej Frank nie był w tym czasie Prefektem. Chyba że naginasz kanon lub dajesz Longbottomowi brata, więc nie ma tego akapitu komentarza.
    Wiem, skupiłam się na moich odczuciach i jakimś tak gderaniu bez większego sensu. Ale to dobrze, bo to znaczy, że Twoje opowiadanie zmusza do refleksji i odkopywania wspomnień.
    Tak szybko wspomnę, że podoba mi się, że wredna Chiara ma jakieś zainteresowania.
    Wiesz bardzo dobrze, że ładnie piszesz. Lubię te opowiadanie, bo różni się całkiem od Lily i Jamesa.
    Tak sądzę, że tytuł opowiadania nawiązuje do Chiary, ewentualnie do jej ojca, który nie jest Voldemortem.
    Jak chcesz, to mogę podesłać Ci na gadu, jak ja widzę PD z wersją Ojca Valdemara.
    I jestem ciekawa finału historii.
    Przelewam Ci moją wenę,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja także zacznę od rozdziału czwartego :)
      Matka Ines jest bardzo radykalna, wiesz, taka z bogatej, czystokrwistej rodziny. ;p A jakby to wyglądało, gdyby jej dziecko non stop jadło słodycze? Jeszcze by się wybiło ponad przeciętną wagę, to skandal! xD

      To tylko Chiara tak idealizuje swojego ojca, na siłę próbuje zrobić z niego niemal Boga, idealnego tatusia, który musiał mieć jakiś poważny powód, aby ich zostawić, a za wszystkie niepowodzenia wini Bogu Ducha winną matkę... Wow, ojcem Chiary Voldemort? Śmiałe posunięcie... Ale nic więcej nie powiem, nienawidzę zdradzać fabuły ^^
      Oj, niektórzy Krukoni także się wywyższają. To, że są mądrzy i inteligentni, jeszcze niczego nie załatwia, często zbytnio obnoszą się ze swoją wiedzą. :)
      Nie, nie miałam na myśli Franka Longbottoma. Może jakiegoś jego brata, bliskiego kuzyna, sama do końca nie wiem, ale nie Franka :) Tam w ogóle nie ma postaci z kanonów, oprócz nauczycieli oczywiście. :3
      Ślicznie dziękuję za tak długaśny komentarz i wszyyyystkie opinie :D Cieszę się bardzo, że ta historia przypadła ci do gustu, to wiele dla mnie znaczy :)
      Ściskam,

      Usuń
  9. Matko, nie było mnie tu. o.o
    Wydawało mi się, że skomentowałam, bo rozdział przeczytałam już dawno.
    W każdym razie, już jestem.
    Chiara na plus. W końcu, bo na początku jej nie znosiłam. Teraz wydaje mi się małą wredotą, nie buntowniczką bez powodu, ale prawdziwą, małą wredotą. Fajnie poczytać o kimś, kto jest taki "kolczasty" xd
    Ostatnia scena fantastyczna. Oddaje cały charakterek bohaterki. Idealna z niej Ślizgonka.
    Poza tym, wiele opisów, a to nowość. Nie żeby nie było ich wcześniej, ale te są na wspaniałym poziomie, rozwijasz się moja droga;))
    Jak mnie dręczy kurczę, kim jest tatuś Chiary. A jeśli to po nim odziedziczyła charakter, to musi być genialną postacią xd
    Ja sama nie wiem, jak to zrobiłam, że nie skomentowałam tak dobrego rozdziału...
    I wybacz nierozgarnięcie, chaos w komentarzu, opóźnienie i... i tak.
    Pozdrawiam i czekam na NN:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, nie masz za co przepraszać :)
      Jejku, dziękuję bardzo ;* Tyle miłych słów, że aż się zarumieniłam :D Chiara ma rzeczywiście niebywały charakterek, nie popuści nikomu, kto zajdzie jej za skórę ^^ A takich osób nie brakuje. A opisy chyba lubię coraz to bardziej :) Nie żebym wcześniej za nimi nie przepadała czy coś, ale po prostu teraz je uwielbiam <3 I wiem, że nią są jeszcze ani odrobinę idealne, to jednak obiecuję, że będę się starać :3
      Jeszcze raz dziękuję i ściskam

      Usuń
  10. No i wpadlam do Ciebie :) Dopiero wróciłam z rowerowej wycieczki i właściwie to padam na twarz, ale postanowiłam przed wyzionięciem ducha zawitać jeszcze w progi Twojego bloga. Jestem tutaj pierwszy raz, a już pachnie mi tu intrygą i Voldemortem^^
    Muszę przyznać, że po tym jak wcześniej czytałam u Ciebie o honorowym i wesołym Gryffindorze, tak teraz ciężko mi się będzie przestawić na zimny i opanowany Slytherin, ale spokojnie, przeczytam wszystkie notki,potem parę nowszych rozdziałów, gdy już je opublikujesz i myślę, że będzie ok :)
    Do bohaterów też muszę przywyc, zwłaszcza jeżeli głowni bohaterowie są Slizgonami o niełatwych charakterach. Sama Chiara jest na to czystym dowodem - żal mi trochę jej matki, czasami jednak bycie dobrym i łagodnym ma swoje wielkie minusy... Sama dziewczyna wydaje się być zagubiona, nie zna zupełnie jeszcze swojego miejsca w świecie magii. I ta sprawa z ojcem, coś czuję że nim dziewczyna pozna prawdę, nie raz, nie dwa wpakuje się w niezłe bagno.
    Wątek Pięcioboju również mnie zafascynował - jestem ciekawa Twoich pomysłów na zadania, które uczestnicy będą musieli zrealizować ^^
    Pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuje nowości :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, dziękuję ślicznie ;* Strasznie się cieszę, że historia cię zaciekawiła :) Mnie także na początku trudno było się przestawić z dwóch skrajnie różnych domów, ale jeśli mam być szczera to o wiele lepiej mi się pisze o Slytherinie niż o Gryffindorze ^^
      Chiara ma rzeczywiście trudny charakterek, a jej matka jest godna podziwu dla swej cierpliwości. Zresztą Vivvie i Ines także, bo ja na ich miejscu po tylu akcjach panny Walker miałabym ją głęboko gdzieś xD
      Ściskam,

      Usuń
  11. Przeczytałam rozdział już z jakieś wieki temu, ale zapomniałam skomentować. Cóż, Chairy w dalszym ciągu nie lubię, ale ja już tak chyba mam, że jak czytam opowiadania to nie lubię głównych postaci. Ciekawe, kiedy pojawi się tu jakiś interesujący chłopak... ^^
    Poza tym, jakieś takie dziwne są te jej przyjaciółki - ale ona też jest dziwna, pasują do siebie. Eliksiry, eliksiry...Ciekawe o co chodziło profesorowi? Cóż, pewnie kiedyś się dowiem:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam tworzyć dziwne postacie xD Chociaż Ines... Ona chyba nie jest ani odrobinę dziwna, raczej nudna i papierowa. Nie przepadam za pisaniem o niej.
      Interesujący chłopak... Hmm... Nieźle trafiłaś z tym stwierdzeniem, bo on już w kolejnej notce ;p
      Dziękuję za opinię i ściskam :)

      Usuń
  12. Chciałam się zapytać w jakich czasach się to dzieje. Przed Harrym, w czasach Huncwotów? Ale już wiem. Lata 70. Jeszcze przed Huncwotami ;D Ciekawe, co Chiara myślałaby o nich. I o Lily. Ciekawe.
    Notki robią się coraz bardziej interesujące, no bo wreszcie Hogwart ;D
    Nie mam weny na pisanie.

    XOXOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Chiara jest jeszcze przed Huncwotami, więc się nie znają ;p Stosunek miałaby do nich z pewnością niezbyt dobry, denerwowałoby ją w nich ich poczucie homoru, lojalność i wszyyyystko inne xd
      Dziękuję za opinię ;*

      Usuń
  13. Trafilam tutaj zupelnie przez przypadek, ale wszystko przeczytalam szybciutko! Piszesz swietnie! Jak czytam twoje opowiadanie, to mam wrazenie, ze moje dialogi i opisy nadaja sie tylko do kosza :c Chiara jest niezwykle ciekawa postacia, nie moge jej rozgryzc. Mam wrazenie, ze tajemnica, która w sobie kryje, jest mroczna i ma cos wspolnego z Ciemnymi Mocami. Tak nawiasem mowiac, czytajac ta notke przyszla mi taka szalona myśl do glowy, ze jej ojcem moze byc... Snape??? :o To by bylo ciekawe. No, ale czekam na rozwoj wypadkow, juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu!
    Mam nadzieje, ze wpadniesz tez do nas i zostawisz po sobie jakis skad, jesli Ci sie spodoba :) [www.lily-evans-weasley.blog.onet.pl]

    Sciskam!
    Metallum

    OdpowiedzUsuń
  14. O jejku, dziękuję bardzo ;* Strasznie mi miło, aż nie wiem co powiedzieć :)
    Och, mogę z czystym sumieniem cię zapewnić, że Snape nie jest ojcem Chiary, ponieważ panna Walker żyje w czasach, gdy Severus jeszcze nawet nie chodzi do szkoły :) Chiara jest od niego o 7 lat starsza, a więc to niemożliwe ;p Ale ciekawe spostrzeżenie :3
    Na bloga wpadnę, oczywiście, ale w wolnym czasie. Niestety ostatnio trochę mi go brakuje ;/
    Jeszcze raz dziękuję i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kto by pomyślał, że choroba da mi tyle czasu na nadrabianie tych wszystkich opowiadań, które tylko na to czekały? Odkąd zobaczyłam twój komentarz na swoim blogu postanowiłam to zajrzeć, ale jakoś nie miałam czasu. Dobra, kiepska wymówka. Minęły dwa miesiące i wszystko przeczytałam. Niby nie ma tego dużo, ale czytałam szczegółowo, więc czas mi zleciał. Zadziwiająco szybko :)
    Do rzeczy.
    Nie zrobisz z Chiary płaczliwej dziewczyny, ponieważ ona zamiast użalać się nad sobą cały czas to zaczyna być groźna i agresywna wyładowując na wszystkich swoją złość. Czasami miałam ochotę ją uderzyć i powiedzieć żeby zmądrzała, bo takie odtrącanie od siebie ludzi nie przyniesie jej nic dobrego. I chyba nareszcie zaczęła to rozumieć, kiedy dziewczyny zostawiły ją samą po tej akcji na korytarzu. Owszem, Evelyn powinna być bardziej konsekwentna wobec swojej córki i zamiast ciągle się do niej uśmiechać huknąć raz a porządnie i pokazać, że to ona ma prawo do podnoszenia głosu, a nie Chiara. Ewidentnie widać, że w życiu dziewczyny brakuje ojca, przez to odizolowała się od swojej matki i tak naprawdę wychowała sama. Nie chce nikogo słuchać, nie robi tego, co ktoś jej narzuci. Nie potrafię jej zrozumieć, ale w jakimś sensie mnie fascynuje. Nigdzie nie spotkałam jeszcze bohaterki tak zmiennej jak Chiara. Ona cały czas myśli o ojcu. Nie zna go, nie wie dlaczego ją zostawił, a cały czas usprawiedliwia. Na jej miejscu zaczęłabym szukać jakiś informacji na jego temat. Przecież zna jego imię i nazwisko, jeszcze na to nie wpadła?
    W takim razie jeżeli Chiara jest starsza od Severus o 7 lat to co robił tam Longbottom? Intrygujące.
    Przeczytałam informację, że na następny rozdział będzie jeszcze trzeba poczekać. Poczekam. W między czasie zapraszam do siebie, kiedy znajdziesz chwilę czasu.

    Ściskam, Donna W.
    [ trzy-wspomnienia ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;*
      Pisząc o Longbottomie nie miałam na myśli Franka ;) Nie wiem, może jakiś bliski kuzyn czy ktoś taki, po prostu tylko nazwisko zerżnęłam :D
      Chiara to wybuchowa osóbka i zmienna również. Tak, brakuje jej ojca, utożsamia się z nim niekiedy bardziej niż jest w rzeczywistości. Celowo odtrąca od siebie matkę, ciągle za wszystko ją wini.
      Jeszcze raz dziękuję za opinię :)

      Usuń