Kochana
córeczko!
Minęło dopiero kilka dni, odkąd wyjechałaś do Hogwartu, a ja już za
Tobą tęsknię. Brakuje mi Ciebie każdego dnia, w każdej chwili. Nie mogę pozbyć
się myśli, że jesteś tam beze mnie. Że nie mogę na Ciebie patrzeć. Zdjęcia
nigdy mi Ciebie nie oddadzą. Chciałabym, abyś była już tutaj - ze mną.
Ciotka Penelopa każe Cię ucałować. Właśnie dyszy mi nad karkiem,
przeszukując całą kuchnię. Znów zapodziała gdzieś swój neseser. Zawsze, gdy coś
zgubi, przychodzi do nas. Z jednej strony jest to bardzo zabawne. Tak komicznie
marszczy nos i zwęża oczy.
Masz oko na Josepha? Ciocia trochę się o niego martwi, w końcu to jego
pierwszy rok. Tak bardzo ucieszyła się, że jest w Gryffindorze. Chiara, nie
dopiekaj mu. Niech wspomina ten rok jak najlepiej.
Słyszałam, że w tym roku będzie organizowany Pięciobój Magiczny. To
wspaniale. Nie masz pojęcia, jakie będą towarzyszyć temu emocje. To nie to samo
co Turniej Trójmagiczny, ale nie masz co narzekać. Organizatorzy na pewno
przygotują jakieś ciekawe zadania. Szkoda tylko, że nie przyjadą reprezentanci
innych szkół. Ale to jednak za mała uroczystość, aby ich spraszać.
W nauce dawaj z siebie wszystko. Ucz się pilnie i nie naprzykrzaj się
nauczycielom. Wierzę w Ciebie.
Całuję,
Mama.
Chiara zgniotła w kulkę list od rodzicielki i rzuciła go w kąt.
Odpisze, kiedy znajdzie chwilę czasu. Póki co nie miała na to ani czasu, ani
ochoty.
Co miałaby
napisać? Że też tęskni? Że ją kocha, uważa na Josepha, nie może doczekać się
wakacji? Byłyby to oczywiste kłamstwa. A ona nie zamierzała kłamać.
Rzuciła się na
łóżko, wzdychając. Vivienne spojrzała na nią z zaciekawieniem, odrywając wzrok
od jakiegoś taniego romansidła.
- Nie odpiszesz?
- spytała, przeczesując czarne włosy palcami.
- Później.
- Później to
zapomnisz.
- To odpiszę,
kiedy sobie przypomnę.
- Dlaczego jesteś
taka uparta?
Chiara podniosła
głowę. Jej stalowe oczy wyrażały gniew, że ktoś wtrąca się w jej sprawy. List
był jej prywatną rzeczą, mogła zrobić, co zechce. Mogła nawet wcale nie
odpisywać, a Vivvie, czy komukolwiek innemu, było nic do tego.
- Może chodźmy
już na kolację - wymamrotała Vievienne, nie patrząc na przyjaciółkę. Obie
wyszły z dormitorium, nie odzywając się do siebie. Przemierzyły Pokój Wspólny,
gdzie kilka młodszych uczniów grało w Eksplodującego Durnia.
Zimne korytarze w
lochach powodowały, że na bladej skórze Chiary pojawiała się gęsia skórka.
Dreszcze przenikały ją po całym ciele. Nie czuła się tu dobrze. Wołała
nasłonecznione miejsca, gdzie ciepłe promienie rozświetlały jej bladą skórę.
Gdzie delikatny wietrzyk bawił się jej czarnymi włosami, a ptaki świergotały
nad głową. Wzdrygnęła się. Nie może tak myśleć. Była Ślizgonką i musiała w
końcu przywyknąć do ponurych miejsc.
Weszły do
Wielkiej Sali, w chwili, gdy profesor Slughorn z niej wychodził. Posłał Chiarze
promienny uśmiech, unosząc kciuk do góry. Była jego ulubienicą. Należała do
znamienitego Klubu Ślimaka i przychodziła na każde spotkanie. Bynajmniej nie
dlatego, bo je lubiła, ale dlatego, aby nie zawieść profesora. Z dziedziny
eliksirów chciała osiągnąć jak najwięcej.
Stoły uginały się
pod ciężarem najróżniejszych potraw. Wesołe rozmowy i gwar niósł się po
pomieszczeniu, nadając mu jeszcze bardziej swoisty charakter. Chiara
uśmiechnęła się pod nosem. Zasiadła obok Ruperta, nalewając sobie do szklanki
herbaty cytrynowej i biorąc ze stołu grzankę.
- Dumbledore
powiedział, że po kolacji ogłosi nam coś ważnego - powiedział Rupert, patrząc
na czarnowłosą z entuzjazmem.
Dziewczyna nie
odezwała się, przeżuwając grzankę z marmoladą. Jej twarz nie wyrażała
jakichkolwiek emocji, zupełnie odwrotnie co do reszty paczki. Na ich obliczach
można było dostrzec radosne podniecenie i ciekawość.
Kończąc posiłek,
rozparła się wygodnie na krześle. Prześledziła wzrokiem całą Wielką Salę,
zatrzymując na chwilę wzrok przy stole Gryfonów. Skrzywiła się nieznacznie.
Robiło jej się niedobrze na widok tych szczęśliwych uśmiechów i szlachetnych
spojrzeń. W życiu nie można było być szlachetnym. Nie można było cenić nad
wyraz dobra innych. W życiu trzeba być rozsądnym, sprytnym, aby móc poradzić
sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Nie można było okazywać współczucia.
Trzeba być twardym i zdecydowanym. To jest klucz do władzy. A nie jakaś tam
uczciwość.
Uśmiechnęła się z
mściwą satysfakcją. W głębi duszy cieszyło ją, że będzie mogła osiągnąć więcej
od tych wiecznie odważnych Gryfonów. Ale z drugiej strony... Mama była w
Gryffindorze. A czy Chiara chciałaby, aby jej stało się coś złego? Nie, nie
zasłużyła na to. Była dobra. Za dobra. A ona, jej córka, zuchwale to
wykorzystywała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mama nie da rady się jej
sprzeciwić, gdy ta się uprze, toteż sprytnie dostawała wszystko, czego chce.
Dlaczego po prostu nie mogła się jej sprzeciwić? Czy siedemnaście lat życia z
Chiarą nie nauczyło jej czegoś? Powinna być zahartowana. A tymczasem była
dokładnie taka, jak dawno, dawno temu. Niezdecydowana. Zbyt dobra i szlachetna.
Jak ci wszyscy zacofani Gryfoni. Za to ojciec... Musiał być silny, skoro
potrafił zostawić mamę z jeszcze nienarodzonym dzieckiem. Z cząstką siebie. I
ani razu nie napisać, ani razu ich nie odwiedzić. Nie miał skrupułów, ani
wyrzutów sumienia. Nie bał się.
Ciekawe czy wciąż
o nich pamięta... Czy czasem myśli o swojej byłej żonie, pięknej Evelyn, którą
pozostawił wiele lat temu. Czy czasem przyjdzie mu na myśl, że gdzieś tam
daleko, jego dorosła już córka, także o nim myśli. I to w samych superlatywach.
Czy choć raz żałował tego, że uciekł? A może ma już nową rodzinę? Nową żonę i
gromadkę dzieci, i w głębi duszy cieszy się, że zostawił Evelyn i Chiarę. Teraz
może nacieszyć się lepszą rodziną. Bardziej "normalną" i zwykłą. Może
jest z jakąś mugolką? Nie wiadomo. Ale ona, Chiara, dowie się tego.
- Drodzy
uczniowie! - donośny głos Dumbledore'a wybudził pannę Walker z ponurych rozmyślań.
Spojrzała smętnie na dyrektora szkoły, który uśmiechał się promiennie. -
Nadszedł czas, abyście dowiedzieli się co nieco o tegorocznym Pięcioboju
Magicznym. Otóż... Udział może w nim wziąć każdy uczeń, który ukończył
szesnaście lat! - Po sali poniósł się cichy pomruk aprobaty. Uczniowie byli
wyraźnie zadowoleni, że zaniżono próg wiekowy. - Z każdego domu będzie
wybierany jeden kandydat. Wylosowane osoby będą zupełnie przypadkowe. Zgłaszać
można się od dzisiejszego wieczoru, przez cały tydzień. Na skrawkach pergaminów
proszę napisać swoje imię, nazwisko, wiek i dom, do którego należycie. Żadnych
oszustw - zastrzegł od razu, patrząc ufnie na swych uczniów znad okularów -
połówek.
W głowie Chiary
zaświtała pewna myśl. Rozejrzała się pośpiesznie po swych przyjaciołach, aby
zobaczyć ich reakcję. Była podobna do jej. Ich oczy iskrzyły na samą myśl o
wzięciu udziału w tak wspaniałym wydarzeniu.
- Nagrodą będzie
pięćset galeonów - kontynuował dyrektor. - Jak sama nazwa głosi - turniej będzie
się składał z pięciu zadań. Pierwsze z nich - już pod koniec października.
Chiara odgarnęła
z oczu czarny kosmyk, który wymknął się z końskiego ogona. Po jej głowie
kołatało się mnóstwo myśli, skłębione uczucia i rozbujane emocje. Wziąć udział
w Pięcioboju Magicznym... Wygrać taką fortunę... Zdobyć sławę... Zostać
docenioną... I zanim zdążyła się zorientować, już podświadomie podjęła decyzję.
Ostatnie
płomienie w kominku dogasały, kiedy panna Walker wraz z dwoma przyjaciółkami
siedziała na wysłużonej kanapie obitej zielonym pluszem, rozmawiając o czymś
przyciszonymi głosami. Choć w pokoju wspólnym zostały tylko one, nie odważyły
się porozumiewać na głos. Sprawa była zbyt delikatna, a temat zbyt zakazany.
- Jest coraz
potężniejszy... - mówiła Vivienne podnieconym szeptem; jej czarne oczy
błyszczały z przejęcia, a krągłe usta tworzyły lekki uśmiech.
Ines spojrzała na
przyjaciółkę spod zmrużonych oczu. Wbiła w nią wzrok, niemal przewiercając
duszę. Sądziła, ba!, była pewna, że Vivvie zbyt żywiołowo opowiada o Czarnym
Panu. Przyłapała się nawet na tym, że z chęcią uderzyłaby przyjaciółkę za tak
wygórowane słownictwo w ocenie Lorda Voldemorta.
- Jest wielkim
czarnoksiężnikiem, to prawda... - szepnęła Chiara, pochylając się do dwóch
koleżanek. - Ale nie chciałabym do niego dołączać. Robi okropne rzeczy. -
Wzdrygnęła się na samą myśl o zabijaniu niewinnych mugoli. Przecież jej dziadek
był jednym z nich...
Vivvie spojrzała
na czarnowłosą ze zdziwieniem. Co jak co, ale była przekonana, że Chiara będzie
wyrażała się o Czarnym Panu w samych superlatywach. No proszę, a tu taka miła
niespodzianka.
- Sama nie wiem,
czemu Dumbledore nabrał wody w usta - odezwała się Ines, wygodniej lokując się
na kanapie. - Zachowuje się, jak gdyby nic się nie działo...
- Już od długich
lat jest u szczytu władzy. Ciekawe do czego dojdzie za kilka miesięcy, tego
nigdy nie wiadomo. Ale dziwię się, że Dumbledore jest taki spokojny. Nawet
zorganizował ten cały Pięciobój Magiczny, czy ona doprawdy nie boi się o los
uczniów? - Przejęta do granic możliwości Vivvie spojrzała po przyjaciółkach
porozumiewawczo.
W głowie Chiary
kłębiło się milion niezidentyfikowanych myśli. Sprzecznych emocji. Nie
wiedziała już co powinna myśleć o Lordzie Voldemorcie. Był potężny. Zbyt
potężny. Dzięki niemu można było osiągnąć bardzo wiele, mogłaby stać się
niezwyciężona... Skrzywiła się, zdając sobie sprawę o czym tak naprawdę myśli.
To było okropne. W głębi duszy Chiarze pozostały jakieś zalążki uczciwości. Nie
chciała, aby ktokolwiek przez nią cierpiał. Czym innym było dopiekanie mamie, a
czym innym zabijanie niewinnych ludzi. Ponownie się skrzywiła. Chora rozrywka
tego człowieka doprowadzała ją do obłędu. Odkąd pierwszy raz przeczytała o
Voldemorcie żyła w ciągłym strachu o dziadka. O najukochańszego człowieka,
jakiego nosiła ziemia. Nigdy nie pozwoliłaby, żeby coś mu się stało.
Cała sprawa z
dziadkiem była co najmniej dziwna. Kiedy Chiara zaczęła mówić, a był to dosyć
wczesny etap jej rozwoju, każdy był pewny, że dziewczynce nie przypadnie do
gustu wiecznie zaczytany i bardzo spokojny dziadek, jako że sama Chiara już
wtedy miała charakterek. Jakież było ogólne zdziwienie, gdy młoda panna Walker
upodobała sobie kochanego dziadka i postawiła za punkt honoru bycie takim, jak
on, co niezbyt jej wychodziło. Ale dziadek i tak pozostał jej autorytetem, jako
wieczny stoik i sceptyk. Był tak uroczo niezaradny. Taki miły i pomocny. Zawsze
rozumiał Chiarę. Nie musiał krzyczeć czy grozić palcem, aby Chiara była
grzeczna. Wystarczyło jedno jego spojrzenie pełne miłości i zrozumienia, aby
dziewczyna stawała się potulna jak owieczka. Co takiego miał dziadek, czego nie
miała mama? Przecież ona też ją kochała i okazywał to za każdym razem. Również
była spokojna i opanowana. Co więc takiego miał dziadek? Nie próbował wkupywać
się w jej łaski, zachowywał się, jakby niewiele go obchodziło czy Chiara będzie
miała do niego szacunek, czy nie. Zupełnie odwrotnie niż mama. A babcia...
Babcia była osobą dość spontaniczną. I energiczną. Ciotka Penelopa była do niej
bardzo podobna. Do babci Chiara czuła respekt. Nie to co do kochanego
dziadziusia, który zawsze potrafił ją zrozumieć.
- Idźmy już spać
- ucięła konwersację, zrywając się na nogi. - Rano zaczynamy od ósmej, dobrze
byłoby się wyspać. - Ziewnęła ostentacyjnie i ruszyła do dormitorium, pod
bacznym okiem przyjaciółek.
~ * ~
Ubrana w białą
koszulę dopiętą na ostatni guzik i z zielonym krawatem przewieszonym przez
ramię, Chiara krzątała się po dormitorium. Dochodziła siódma, a że dziewczyna
obudziła się wcześniej i nie mogła już dospać, postanowiła wstać prędzej.
Pogwizdując cicho, chodziła po pomieszczeniu, co rusz zagadywana przez Ines.
Vievienne chrapała jeszcze smacznie w łóżku, szczelnie zakopana w pościeli.
Beżowy szlafrok
Ines został odrzucony na bok, gdy dziewczyna ubierała się w szkolny mundurek.
Długie blond włosy pokręciła w loki jednym, prostym zaklęciem i teraz stała
przed lustrem malując się. Ines cała była delikatna. Jak motyl. Zupełnie inna
niż wiecznie rozhisteryzowana Chiara czy ciągle energiczna Vivvie.
Chiara jednym
wyćwiczonym ruchem zawiązała krawat na szyi, poprawiając kołnierz koszuli.
Podciągnęła wysoko swe ciemnozielone podkolanówki i narzuciła na siebie czarną
szatę z zieloną podszywką. Rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro i z
zadowoleniem stwierdziła, że prezentuje się całkiem przyzwoicie.
Przejrzała
szkolną torbę, pakując potrzebne na dzień dzisiejszy książki. Z zadowoleniem
zauważyła, że na piątej i szóstej lekcji mają eliksiry. Dwie godziny ukochanego
przedmiotu. Uśmiechnęła się na samą myśl o wspaniałym spędzeniu tego czasu w
buchających oparach i kłębach dymu.
Ines jak zwykle
usadowiła się wygodnie na parapecie okna. Wzięła ze sobą swój szkicownik i już
zaczynała na nowo rysować kontury Zakazanego Lasu. Nie spocznie, póki nie
będzie całkowicie zadowolona ze swego dzieła.
W skupieniu
mrużyła złote oczy i marszczyła jasne brwi. Ledwo widoczna bruzda utworzyła się
na jej czole. Chiara na moment zastygła w bezruchu, przyglądając się
przyjaciółce. Znów wyglądała jak leśna nimfa, która przypadkiem znalazła się w
tym świecie. Czarnowłosa bardzo jej tego zazdrościła. O, ile by dała, żeby
posiadać taką delikatną urodę, jak Ines! Aby zamiast swych czarnych prostych
włosów i stalowych oczu mieć jasne pukle i złote tęczówki przyjaciółki.
Bez słowa
opuściła dormitorium i ruszyła do pokoju wspólnego, aby tam w spokoju móc przygotować
się do lekcji eliksirów.
Profesor Slughorn
w swym nieco za ciasnym żakiecie koloru granatowego przechadzał się po sali w
lochach, zaglądając po kolei do każdego kociołka. Ręce miał splecione za
plecami, a oczy błyszczały mu od oparów, które buchały mu prosto w jego pulchną
twarz.
Gryfoni i
Ślizgoni klas siódmych przygotowywali właśnie eliksir euforii. Jak się okazało,
miał on bardzo skomplikowaną recepturę i wcale nie było takim łatwym zadaniem
sporządzić go właściwie. Wciąż trzeba było pilnować temperatury ognia pod
paleniskiem i stosować się ściśle do wskazówek napisanych w książkach na
stronie czterdziestej piątej.
Różnokolorowe
kłęby dymu spowijały całą salę, sprawiając, że panowała tu straszna duchota.
Temperatura powietrza miała chyba w tej chwili ze trzydzieści stopni. Uczniowie
stali pochyleni nad swoimi eliksirami, próbując przezwyciężyć zawrotu głowy
spowodowane duchotą i zapachem unoszącym się z kociołków. Co rusz ocierali
mokre od potu czoła i patrzyli gorączkowo na swych kolegów, by upewnić się, że
ich objawy są jak najbardziej normalne.
Slughorn pochylił
się nad kociołkiem jednego z Gryfonów - Philipa Rogana - wąchając zawartość
jego kociołka. Pachniało ziołami. Bardzo dobrze. Zielonkawy kłąb dymu uniósł
się w górę, gdy Philip dodał nieco mięty. Zamieszał trzy razy w prawo. Profesor
nadal stał przy nim, dokładnie przyglądając się swemu zdolnemu uczniowi.
Chłopakowi jednakże nie bardzo to odpowiadało. Czuł się nieco speszony na myśl,
że nauczyciel stoi tuż nad nim i śledzi każdy jego ruch. Ręka mu zadrżała, gdy
dodawał pancerzyki chitynowe. Zbyt szybkie wsypanie całej zawartości łyżeczki
spowodowało wrzenie eliksiru. Zmieszany chłopak zarumienił się, próbując jakoś
naprawić gafę.
- Szkoda -
mruknął Slughorn, idąc dalej.
Ines uniosła
wzrok nad swojego kociołka, patrząc wprost w oczy Gryfona. Dostrzegła w nich
ledwo widzialną złość i rozpacz. Uśmiechnęła się chytrze, mieszając w swoim
wywarze.
Chiara tym czasem
bawiła się w najlepsze. Nie musiała nawet wcale patrzeć do poleceń w
podręczniku, znała już wszystkie receptury i wskazówki na pamięć. Z
zadowoleniem malującym się na twarzy, dodawała kolejne składniki, fachowo
stosując wszystkie informacje zawarte w podręczniku, który leżał zamknięty na
ławce. Kątem oka zauważyła idącego w jej stronę Slughorna.
- Bez książki? -
szepnął zdumiony i uradowany, przyglądając się dokładnie eliksirowi, który
wesoło bulgotał w jej kociołku. - Idealnie - dodał, wąchając wrzący wywar,
który pachniał lubczykiem i skoszoną trawą. - Coraz bardziej mnie zaskakujesz,
Walker. Niezwykły talent. Zupełnie jak... - urwał nagle, widocznie zmieszany.
Spłonął szkarłatnym rumieńcem i szybko ruszył do kolejnego stolika.
Chiara stała
jeszcze przez chwilę w totalnym bezruchu, patrząc w ślad za nauczycielem.
Dlaczego tak nagle się speszył, nawet nie dokańczając zdania? Kogo miał na
myśli wypowiadając ostatnie słowa? Serce nagle jej drgnęło. Poczuła, jak po
plecach przebiega jej dreszcz. A jeśli miał na myśli... tatę...? Czym
prędzej odgoniła od siebie tę myśl. To już była paranoja. Zaczynała popadać w
obłęd. Nie wolno jej było się teraz rozkojarzyć. Nie teraz, kiedy ma szansę
znów odnieść sukces w dziedzinie eliksirów.
Szybko
zmniejszyła płomień pod paleniskiem, próbując na nowo skupić się na warzeniu
eliksiru. Przelotnie spojrzała na Vivvie, która gorączkowo śledziła tekst w
podręczniku, próbując naprawić szkody, jakie wyrządziła swojemu wywarowi.
Chiara uśmiechnęła się z satysfakcją. Jakie to było łatwe. Och, jak prosto było
wybić się ponad normę, jeśli miało się do czegoś talent. Nawet nie potrzeba
było zbyt dużo pracy, ale się doskonalić. Jak łatwo było przebić swymi
umiejętnościami nawet tych zarozumiałych Krukonów. W końcu utrzeć im nosa, dać
popalić. Żeby przestali tak patrzeć na wszystkich z wyższością, typową swemu
domowi. Uwielbiała patrzeć na ich miny, kiedy w zeszłym roku razem mieli lekcje
eliksirów. Kochała widzieć, jak na ich twarzach pojawia się złość i niechęć,
kiedy Slughorn mówi, że panna Walker uwarzyła eliksir najlepiej ze wszystkich.
Lub kiedy ją chwalił, mówiąc, że jest prawdziwą królową w tej dziedzinie.
Myślami wróciła
do swego wywaru, który teraz przybrał niebieskawą barwę. Dodała nieco soku z
cytryny, mieszając trzy razy w prawo i pięć razy w lewo, po czym znów raz w
prawo. Szybko spojrzała na duży zegar, wiszący na kamiennej ścianie. Jeszcze
siedem minut. Zdąży. Już prawie skończyła.
Dwie minuty potem
dało się słyszeć głos Slughorna:
- Zostało pięć
minut! Proszę, aby każdy przelał trochę swojego eliksiru do flakoników i
opatrzył tę że buteleczkę swym imieniem, nazwiskiem oraz domem. A teraz
sprawdzimy, kto zasługuje na nagrodę - dodał, z ogromnym uśmiechem na swej
okrągłej twarzy. Począł przechadzać się po sali, zaglądając uważnie do każdego
kociołka. Przy niektórych zatykał nos, bo smród był tak okropny, że nie mógł go
znieść. Przy innych zaś zacierał z zadowoleniem ręce, widząc jak idealna
konsystencja konkuruje z idealną barwą i zapachem.
- Myślę, że mamy
już zwycięzcę! - zawołał, a w klasie zaległa cisza. Chiara wstrzymała oddech. -
Dwadzieścia punktów dla swego domu zdobywa panna Walker! - zawołał, posyłając
swojej uczennicy promienny uśmiech, pełen dumy.
Chiara odetchnęła
z ulgą. Kolejny raz udało jej się wygrać. Szkoda, że nie posiadła takich
umiejętności w dziedzinie transmutacji u tej starej wariatki - McGonagall.
- Farciara -
mruknęła Ines, pakując do torby podręcznik, kiedy zabrzmiał dzwonek. - Co
lekcję jesteś najlepsza. To niesprawiedliwe - dodała z żałością w głosie,
zarzucając torbę na ramię. We trzy wyszły z klasy, śmiejąc się głośno.
Na korytarzu
Chiara przystanęła, nadstawiając uszu. Czy jej się tylko zdawało, czy
rzeczywiście ktoś za nią rozprawiał na jej temat? Kucnęła, udając że wiąże
buta, a tak naprawdę dokładnie wsłuchując się w rozmowę toczącą się gdzieś po
lewej stronie.
- Nic dziwnego,
że znów była najlepsza - mówił jakiś głoś, z wyraźną kpiną i niechęcią. -
Przecież jest Ślizgonką. Slughorn ich faworyzuje. Nawet gdyby uwarzyła
pleśń, powiedziałby, że jest najlepsza. On ją uwielbia.
- To widać na
pierwszy rzut oka, że facet jest niesprawiedliwy. To niemożliwe, żeby ona była
taka dobra, jak on ciągle to mówi. Ślizgoni są idiotami - obaj zarechotali
głośno. - Na przykład Goyle. Kretyn. Albo Horan. Sami idioci. Ta Walker jest
niewiele mądrzejsza od nich. Widziałeś jaka z niej tumanka na transmutacji, no
nie? Nie potrafi nawet zmienić jeża w poduszeczkę do igieł. A co tu dopiero
mówić o uwarzeniu eliksiru. On ją po prostu faworyzuje. I tyle.
- Trzeba coś z
tym zrobić. Nie może przecież co lekcję dawać jej punktów za nic!
Chiara słuchała
tej wymiany zdań z rosnącym gniewem. Nawet się nie spostrzegła, kiedy wstała i
podskoczyła do dwóch Gryfonów, przytykając jednemu z nich różdżkę do gardła.
- Odszczekaj to -
wysyczała, piorunując ich wzrokiem. Z satysfakcją zauważyła, jak obu rzedną
miny i jak płochliwie umykają wzrokiem. - Co? Przecież jestem kretynką i nie
potrafię rzucić jednego prostego zaklęcia, więc czego się boicie? - pytała, z
chorobliwym sarkazmem. Przenosiła stalowe oczy z jednego chłopaka na drugiego,
niemal stykając się z nimi nosami. Wokół nich zgromadziła się już spora gromada
uczniów. Każdy chciał popatrzeć na to niecodzienne widowisko.
- Co tu się
dzieje? - Zza zakrętu wyłoniła się wysoka sylwetka chłopaka z okularami na
nosie.
- Spieprzaj,
Longbottom, to nie twoja sprawa - zasyczała Chiara, oglądając się za siebie. -
No? - znów zwróciła się do dwóch Gryfonów, stojących na przeciwko niej, plecami
przyciśniętymi do kamiennego muru. - Może powiecie mi prosto w oczy, że jestem
idiotką, która nie rozróżnia zwykłego patyka od różdżki? No, dlaczego
milczycie? Już nie jesteście tacy mądrzy? - Zwyczajnie zaczęła ich podpuszczać.
Tylko czekała na jakiś ich ruch, aby móc zaatakować. Aby pokazać im, z kim mają
do czynienia. Że może rzucić na nich zaklęcie, które popamiętają do końca
życia. Zaśmiała się z dziką pasją, patrząc, jak młodzi mężczyźni robią cię
coraz bledsi.
- Walker, zostaw
ich. Slytherin traci właśnie pięć punktów przez twoje zachowanie - powiedział
Longbottom, próbując uratować z opresji swych kolegów.
- Zamknij się,
Longbottom! - warknęła Chiara, nawet na niego nie patrząc. - Nie chcecie mówić?
- spytała, zwracając się do dwóch Gryfonów. - Szkoda - dodała zdawkowo.
Opuściła różdżkę i odeszła spiesznym krokiem w bardzo dobrym momencie, bo
chwilę potem zza rogu wyszła McGonagall z grubym plikiem pergaminów w dłoniach.
- A co tu takie
zbiorowisko? Proszę się rozejść do swoich sali. Dzwonek był dwie minuty temu -
powiedziała, oddalając się.
Ines i Vievienne
wciąż stały w miejscu, zbyt zdumione, aby móc się ruszyć. W końcu dogoniły
Chiarę na końcu korytarza.
- Trzeba było
puścić te głupie uwagi mimo uszu - syknęła Ines, patrząc na przyjaciółkę z
wyrzutem. - Teraz tych dwóch gnojków nie da ci spokoju.
Chiara przystanęła,
łypiąc groźnie na Ines, która aż się skuliła pod siłą jej spojrzenia.
- Nie boję się
tych dwóch imbecyli - powiedziała stanowczo, z mocą w swym dumnym głosie. - A
może ty też uważasz, że jestem takim przygłupem, że nie potrafiłabym rzucić w
nich najprostszym zaklęciem?
- Przestań
bredzić, przecież wiesz, że to nieprawda - zaprzeczyła natychmiast Vivvie, stając
w obronie blondynki.
- O tak, pewnie!
Bądźcie przeciwko mnie! No, jazda! Powiedzcie śmiało: jesteś idiotką, Chiara,
powinnaś udać się do Świętego Munga! - wściekła się. - Od teraz będziesz
należeć do Hufflepuffu, bo nie potrafisz przetransmutować głupiego jeża w jakąś
poduszkę! No, dalej! Czemu nic nie mówicie?!
Ines i Vievienne
stały bez ruchu, patrząc w milczeniu, jak Chiara wyładowuje swe emocje. W końcu
Vivvie ocknęła się i powiedziała najbardziej lodowatym tonem, na jaki było ją
stać:
- Chodź, Ines.
Niech dumna Chiara sama uświadomi sobie, że jednak jest kretynką. I że odtrąca
pomoc przyjaciół. Idziemy.
I obie odeszły,
zostawiając pannę Walker samą na pustym korytarzu.
- Szlag! - zaklęła
dziewczyna, tupiąc nogą. - Cholera jasna! Zawsze, cholera, to samo!
_________________________________________
Wyjątkowo dedykacja - dla Lizz. Za wszystko. Wszyściusieńko. Zawsze pomagasz i wesprzesz rozmową. <3
I oto nowa notka :) Chyba troszkę więcej akcji, a przynajmniej tak mi się wydaje. Już nie mogę się doczekać aż przejdę no rozdziałów gdzieś z okolicy listopada/grudnia. ^^ Ale do tego czasu pozostało jeszcze trochę...
Boję się, że z czasem zrobię z Chiary płaczliwą i rzewną dziewczynkę. Która zmieni się nie do poznania i zamiast tej twardej, buntowniczej panny Walker będzie nostalgiczną panienką. Kurczę, tego bym straaaasznie nie chciała. I zrobię co w mojej mocy :)
Ściskam Was wszystkie - Rika w wyjątkowo dobrym humorze :3
Mi się bardzo podobał ten rozdział. Oj, rozkręcasz się, rozkręcasz... Początek opowiadaniu był mało magiczny, ale teraz, kiedy dobrnęłaś już do Hogwartu, widać, że opisywanie go idzie ci znacznie lepiej niż wakacji.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię Chiarę i także żywię nadzieję, że nie zrobisz z niej wrażliwej panienki. Wolę ją taką, jak teraz - charakterną, upartą i trudną. Taka bohaterka jest o wiele ciekawsza niż milutka, ciepła kluska.
Ciekawy pomysł z tym pięciobojem magicznym, mniemam, że Chiara także się zgłosi. Kto wie, może akurat zostanie wybrana? Takie coś byłoby ciekawym urozmaiceniem ;).
Widzę też, że Ślizgonka jest dobra z eliksirów i lubi brylować w tym przedmiocie. Podobało mi się też, jak rzuciła się na tych Gryfonów, naprawdę ma charakter. Dobrze jednak, że uniknęła kłopotów, bo jej reakcja była dość spontaniczna i nieprzemyślana.
W ogóle, przemawia do mnie Chiara jako Ślizgonka. Zawsze wolałam egoistycznych Ślizgonów niż szlachetnych, myślących o innych Gryfonów, zwłaszcza że mi samej zdecydowanie bliżej do Ślizgonki. Wszelkie testy na przynależność do domu zawsze wskazywały mi Ravenclaw lub Slytherin, moim zdaniem najlepsze domy ;).
Naprawdę fajnie wyszło. Podobał mi się też ten fragment o dziadku, fajnie, że Chiara ma w rodzinie choć parę osób, na których jej zależy i których nie traktuje tak olewająco jak matki. Nawet list od Evelyn olała, ale może coś w tym jest, że dziewczyna nie szanuje matki, bo ta się jej za bardzo narzuca?
Och, coraz bardziej mnie ciekawi sprawa ojca. I o kim wspominał Slughorn, gdy tak nagle urwał? Czyżby właśnie o jej ojcu?
Szkoda, że Chiara pokłóciła się z koleżankami. Ale kiedy ma się taki charakter, kłótnie są po prostu nieuniknione, choć zapewne dziewczyny zdążyły przywyknąć do jej humorków i szybko się pogodzą.
Oj tak, Hogwart opisuje mi się zdecydowanie lepiej, łatwiej i przyjemniej niż wakacje :) Nawet nie chciałam, żeby ten okres przedszkolny wyszedł mi na aż 3 rozdziały, ale chciałam wam przybliżyć postać Chiary jak najbardziej i pokazac też jakie ma stosunki z matką. A to dało się wcisnąć tylko do fragmentów, kiedy była w domu ^^
UsuńNie zdradzę czy Chiara weźmie udział w Pięcioboju Magicznym, wolę potrzymać was w niepewności ^^
Traktuje dziadka jak najbliższą jej osobę. Bliższą niż matkę, ciotką, babcię... Nawet bliższą niż ojca. Tak sobie myślałam, żeby gdzieś tego nieszczęsnego dziadziusia wcisnąć, ale to chyba dopiero w notkach świątecznych, bo prędzej nie dm rady ;p
Chiara jeszcze przeżyje z koleżankami niejedną kłótnię ^^ Jej charakterek robi swoje.
Dziękuję ślicznie ;*
Ściskam,
Wybacz, że ostatnio tu nie bywałam, miałam straszny okres w szkole, no ale mniejsza, hehe :* No więc nadrobiłam, co miałam do nadrobienia i nadal bardzo lubię Chiarę, nadal jest uparta i twarda, ale coś czuję, że głęboko, gdzieś tam na dnie jej serca, żołądka czy śledziony, jest bardzo wrażliwa, tyle że boi się to ukazać.
OdpowiedzUsuńRozdzaił fenomenalny. Vivienne mnie przeraża, a Ines lubię. Sama nie wiem czemu, ale tak właśnie jest. Zaintrygowało mnie to o czym mówił Slughorn, oraz fakt że tak szybko przerwał...
Czekam na następny rozdział, weny życzę i pozdrawiam : *
Lillane
Och, nic nie szkodzi, rozumiem cię bardzo dobrze :)
UsuńTrafiłaś w sedno! Chiara, choć uparta, wredna i samolubna, tak naprawdę jest bardzo wrażliwa. Tylko boi się to ukazać, nie chce ujawnić "słabości", bo tym według niej jest wrażliwość.
Vivienne jest moją ulubienicą :D Co do Ines to planuję na później taki mocny wątek dla niej, chyba dosyć kontrowersyjny jak na jej spokojną osobę, mam nadzieję, że się nie zrazicie xd
Dziękuję i ściskam ;**
opisywać taką Chiarę w dobrym humorze? szacun ^^ mi zawsze mój humor przelewa się na postać ;p oczywiście jest więcej akcji... i bardzo dobrze < 3 rozdział fajny, czekam na więcej wybuchów i rozmyśleń naszej głównej bohaterki =D mam wielką nadzieję, że następna notkę dodasz szybciej :P
OdpowiedzUsuńweny ;*
izka
no i jesli nawet zmienisz Chiarę to dobrze ;) dorastanie to wieczne zmiany i to też powinnaś ująć w tym blogu ^^ oczywiście byłoby bez sensu jakby nagle zmieniła się całkowicie ;p ale jakieś drobne zmiany możesz stopniowo kiedyś zacząć wprowadzać :P mnie by to nie przeszkadzało :)
Usuńiza
Nie, nie, nie, nie, nie :p Jak zmienię Chiarę to odchodzę z pisania na zawsze xd. Taka obietnica, żeby się zmobilizować do ulepszeń w każdym calu jej postaci ^^ Nie mogę jej zmienić, jej zachowanie i charakter nie jest przyczyna dojrzewania, ona była taka już od wczesnego dzieciństwa :3
UsuńDziękuję ślicznie :*
Ściskam,
mam wrażenie, że ta notka byłą jakaś krótsza. nie wiem, może mi się wydaje, bo tak szybko doszłam do końca? nie ważne... następnym razem proszę o coś dłuższego :)
OdpowiedzUsuńoczywiście, podobało mi się ^^ ciężko jest chyba pisać o bohaterce z takim charakterem jak Chiara. Tak mi się wydaje, ale Tobie wychodzi to świetnie! potrafisz się wczuć w kogoś tak charakternego.
Pięciobój magiczny? WIdać, że wyobraźnia się Ciebie trzyma ^^ fajnie, że nie powielasz pomysłów z Turniejem trujmagicznym.
no i jeszcze talent głównej bohaterki do eliksirów. ach... robi się ciekawie.
pozdrawiam!
Wolę pisać właśnie o takich charakternych postaciach, które mają mnóstwo cech, nad którymi można by rozprawiać godzinami :D Pisanie o "zwykłych" ludziach mi nie wychodzi :/ Próbowałam nie raz i nici z tego xd.
UsuńPięciobój Magiczny przyszedł mi do głowy ot tak ^^ Zresztą - wszystkie moje pomysły zawsze są spontaniczne. ;p
Dziękuję za tyle miłych słów ;**
Ten rozdział uważam za najlepszy z dotychczas tutaj dodany. Dużo opisów, które zostały pięknie opisane... no i akcja przede wszystkim^^ Ja na miejscu Chiary także bym tak tego nie zostawiła, ale pewnie, znając mnie, może i bym puściła to mimo uszu, ale kto wie, może obudziłoby się we mnie jakieś zwierze i nie darowałabym gnojką. A Chiara niewątpliwie spisała się nieźle, choć szkoda, że nie użyła na nich jakiegoś zaklęcia:D
OdpowiedzUsuńAle zdecydowanie źle potraktowała swoje przyjaciółki, nie potrzebnie się na nich wyżywała. Vivienne dobrze jej powiedziała, niech ma za swoje. Tylko w tej kwestii jestem rozczarowana Chiarą.
I jeszcze nawiąże do lekcji z eliksirem... Jestem ciekawa, czy Slughorn przerwał swoją wypowiedz, bo może to jednak rzeczywiście chodziło o jej ojca? No nic, trzeba będzie czekać na odpowiedz w dalszych rozdziałach^^
Pozdrawiam serdecznie:*
Jeju, dziękuję ślicznie ;* Nie wiem jak ty to robisz, Dusiu, ale twoje komentarze zawsze poprawiają mi humor ^^
UsuńAch, zastanawiałam się właśnie czy Chiara nie powinna jakoś porządnie wyżyć się na tych Gryfonach, ale w końcu stwierdziłam, że im daruję xd.
W momencie opisywania kłótni panny Walker z przyjaciółkami nienawidziłam jej. xD Miałam ochotę jej coś uszkodzić, nie wiem, złamać nogę, rękę, cokolwiek. A potem stwierdziłam, że to bardzo dobrze, że tak się czuję, bo to oznacza, że udało mi się wczuć w tę postać :D I przyznaję szczerze - z rozdziału na rozdział uwielbiam ją coraz bardziej :3
Jeszcze raz dziękuję ;*
witam, wpadłam na Twojego bloga przypadkiem ^^ spodobał mi się szablon. Uwielbiam zielony, a przy okazji wydaje się być taki wiosenny w ten pochmurny dzień.
OdpowiedzUsuńmasz ciekawy styl, wszystkie posty przeczytałam w bardzo krótkim czasie. może to również kwesta tego, że posty są krótkie? nie wiem, ale mam jednak nadzieję, że w przyszłości będą o kilka stron dłuższe :D Co więcej, nie zauważyłam żadnego błędu, czasem tylko nadużywasz szyk przestawny, ale w dzisiejszych czasach już chyba nikt nie uważa tego za błąd.
Uwielbiam Ślizgonów. są tacy wdzięczni do pisania. Zupełnie inni w pokoju wspólnym i inni przy ludziach :P ale nie twoja Chiara. dziewczyna jest wykreowana z należytą troską o każdy szczegół. Jest paskudą w pozytywnym tego słowa znaczeniu ^^ nie jest pustą panienką, płaczącą przy każdej okazji i za to masz ogromnego plusa.
W ogóle uśmiechnęłam sie na widok nazwiska Walker. mam jakąś słabość i zawsze ktoś w moim opowiadaniu ma na imię ALbert Walker :P uzdrowiciel, kapitan drużyny z Hogwartu i mistrz szachów. To wszystko moi Walkerzy :P
Lubię też osoby, które są dobre z eliksirów. To taka rzadka zdolność. kojarzy mi się z chemią (szczególnie, że przez ten rok miałam laboratoria i mieszanie w probówkach) :)
pozdrawiam, czekam na nowość i jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam do mnie na : http://pokaz-twarz.blogspot.com/
Jeny, aż zabrakło mi słów O.o Musze się przyznać, że miałam okazję przeczytać kilka twoich blogów, niestety żadnego z nich nie dokończyłaś, nad czym za każdym razem bardzo ubolewałam.
UsuńTyle miłych słów... Zawsze byłaś dla mnie kimś w rodzaju mentora, przykładu do pisania :D Czuję zaszczyt, serio. :3
Postać Chiary wpadła mi do głowy ot tak, pewnego wakacyjnego popołudnia :) Na początku był to tylko impuls, nawet nie miało być z tego bloga, pisałam wszystko jednym ciągiem, bez jakiegokolwiek podziału na notki. Dopiero później pomyślałam sobie, że coś z tego mogłoby być i warto spróbować. Notki dzieliłam tak, aby kończyły się w miarę dobrym momencie, dlatego te początkowe są takie krótkie. O ile dobrze pamiętam, to kolejne mają już po około 7 stron worda :)
W sumie na początku Chiara miała mieć na nazwisko Warden, ale zmieniłam na Walker :D Wydawało mi się lepsze ;p
Oj tak, zdolność do chemii to bardzo rzadka rzecz ;p Sama niestety jej nie posiadam. Wolę biologię i geografię <3
Jeszcze raz dziękuję ;*
Ściskam,
Noo... Wreszcie nadrabiam zaległości w czytaniu :) Nienawidzę nie mieć czasu na nic, pięć sprawdzianów co tydzień, jeszcze poprawy... Ale wreszcie dopadło mnie z dawna wyczekiwane wolne :D
OdpowiedzUsuńNotka świetna, o ile to możliwe piszesz jeszcze lepiej niż dawniej. Historia... No, brak mi słów. Naprawdę interesująca. Świetna. Wciągająca do ostatniego zdania. Będąc szczerą, po pierwszym poście miałam wątpliwości, czy spodoba mi się opowieść o charakternej Ślizgonce, ale teraz jestem pewna, że tak szybko nie zrezygnuję z czytania tego dzieła :)
Pozdrawiam, G.
Jejku, dziękuje bardzo ;*
UsuńWydaje mi się, że na początku każdego dopadały wątpliwości, a nawet teraz ma je jeszcze nie jeden czytelnik ;p Ja tak samo nie byłam pewna czy w ogóle zacząć publikować to opowiadanie, byłam pewna, że nikt nie będzie chciał czytać o charakternej Chiarze, która świata nie widzi poza czubkiem swojego nosa :) Także ogromnie się cieszę z każdego komentarza, jestem naprawde bardzo wdzięczna :3
Ściskam,
Dobra, znowu zaległości. Dwa rozdziały, dam radę. Skomentuję czwarty i piąty tu.
OdpowiedzUsuńCztery.
Jak Chiara znęcała się nad drzewkiem? Pamiętam, że jak ostatnio byłyśmy z koleżankami w pizzerii, to wszyscy patrzeli na Pudla (pewna osoba z szopą na głowie). Nie dziwię się im. Siedziała niedbale, opierając się o oparcie ławki i dźgała niedojedzony kawałek pizzy na zmianę widelcem i nożem. Czy Chiara robiła coś podobnego z niewinnym, delikatnym drzewkiem, które puszcza soczki?
Nie dziwię się jej, że nie chciało jej się pozować. Pozowanie to trudna sztuka, bo musisz siedzieć jak spetryfikowana i pamiętać o oddychaniu i nieruszaniu się. Nic miłego...
Jak można komukolwiek zabronić jeść słodyczy?! To nie matka, to potFUr!
Czy tylko ja czuję, że Chiara będzie miała coś wspólnego z nędzną podróbą Turnieju Trójmagicznego? I muszę wiedzieć na czym to polega, och po prostu muszę!
Nie lubię ludzi, którzy wszystkich tylko krytykują. To irytujące, że starasz się zrobić coś jak najlepiej, a ta osoba wypomina ci tylko to, co jest złe, a nawet nie wspomni o plusach.
Pięć
Evelyn. ♥ Nie wiem czemu, ale lubię te imię. XD
Mogłabym się trochę spierać z Chiarą na temat jej ojca. To, że opuścił żonę w ciąży wcale nie oznacza, że jest silny. Dla mnie oznaczało by to, że był zwykłym tchórzem, który zostawił rodzinę, bo bał się odpowiedzialności. Ewentualnie mogło to też oznaczać, że chce chronić rodzinę. Ale obstawiałabym to pierwsze.
Czy ty polubiłaś słowo "superlatyw"? Tak tylko pytam...
Nie wiem czemu, ale przez myśl mi przeszło, że ojcem Chiary jest Valdemar. Obym się myliła...
Dziadkowie są fajni. Miałam dwóch zajebistych dziadków. Zawsze są tacy sami dla wnuczek. Ot, np. z dzieciństwem kojarzy mi się zapach papierosów. Ale nie taki duszący, patologiczny. Tylko taki delikatny. Mój dziadek lubił palić i zawsze w jego pokoju było to czuć. I uwielbiał cukierki "ABC" i zawsze je kupował. Ach... Te opakowania tak fajnie SZCZelają, gdy wystrzeliwuje się cuksa do mordy...
Aghrrr... Nienawidzę, gady nauczyciel koło mnie stoi i patrzy co ja robię. Od razu wyłącza mi się myślenie i nie wiem, co powinnam napisać, To jest straszne...
MIAŁ NA MYŚLI JEJ OJCA! NA PEWNO! O Slughornie piszę...
Wyższość raczej przypisywałabym Ślizgonom. Oni byli dumni ze swojego pochodzenia i domu. Krukoni słynęli ze swojego rozumu, ale wątpię, aby ich cechą było wywyższanie się.
Longbottom był mało wiele z rocznika Huncwotów (góra trzy lata starszy). Weź pod uwagę, że Neville był z rocznika Harry'ego, więc Alicja była może trochę starsza od Lily. Więc raczej Frank nie był w tym czasie Prefektem. Chyba że naginasz kanon lub dajesz Longbottomowi brata, więc nie ma tego akapitu komentarza.
Wiem, skupiłam się na moich odczuciach i jakimś tak gderaniu bez większego sensu. Ale to dobrze, bo to znaczy, że Twoje opowiadanie zmusza do refleksji i odkopywania wspomnień.
Tak szybko wspomnę, że podoba mi się, że wredna Chiara ma jakieś zainteresowania.
Wiesz bardzo dobrze, że ładnie piszesz. Lubię te opowiadanie, bo różni się całkiem od Lily i Jamesa.
Tak sądzę, że tytuł opowiadania nawiązuje do Chiary, ewentualnie do jej ojca, który nie jest Voldemortem.
Jak chcesz, to mogę podesłać Ci na gadu, jak ja widzę PD z wersją Ojca Valdemara.
I jestem ciekawa finału historii.
Przelewam Ci moją wenę,
To ja także zacznę od rozdziału czwartego :)
UsuńMatka Ines jest bardzo radykalna, wiesz, taka z bogatej, czystokrwistej rodziny. ;p A jakby to wyglądało, gdyby jej dziecko non stop jadło słodycze? Jeszcze by się wybiło ponad przeciętną wagę, to skandal! xD
To tylko Chiara tak idealizuje swojego ojca, na siłę próbuje zrobić z niego niemal Boga, idealnego tatusia, który musiał mieć jakiś poważny powód, aby ich zostawić, a za wszystkie niepowodzenia wini Bogu Ducha winną matkę... Wow, ojcem Chiary Voldemort? Śmiałe posunięcie... Ale nic więcej nie powiem, nienawidzę zdradzać fabuły ^^
Oj, niektórzy Krukoni także się wywyższają. To, że są mądrzy i inteligentni, jeszcze niczego nie załatwia, często zbytnio obnoszą się ze swoją wiedzą. :)
Nie, nie miałam na myśli Franka Longbottoma. Może jakiegoś jego brata, bliskiego kuzyna, sama do końca nie wiem, ale nie Franka :) Tam w ogóle nie ma postaci z kanonów, oprócz nauczycieli oczywiście. :3
Ślicznie dziękuję za tak długaśny komentarz i wszyyyystkie opinie :D Cieszę się bardzo, że ta historia przypadła ci do gustu, to wiele dla mnie znaczy :)
Ściskam,
Matko, nie było mnie tu. o.o
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że skomentowałam, bo rozdział przeczytałam już dawno.
W każdym razie, już jestem.
Chiara na plus. W końcu, bo na początku jej nie znosiłam. Teraz wydaje mi się małą wredotą, nie buntowniczką bez powodu, ale prawdziwą, małą wredotą. Fajnie poczytać o kimś, kto jest taki "kolczasty" xd
Ostatnia scena fantastyczna. Oddaje cały charakterek bohaterki. Idealna z niej Ślizgonka.
Poza tym, wiele opisów, a to nowość. Nie żeby nie było ich wcześniej, ale te są na wspaniałym poziomie, rozwijasz się moja droga;))
Jak mnie dręczy kurczę, kim jest tatuś Chiary. A jeśli to po nim odziedziczyła charakter, to musi być genialną postacią xd
Ja sama nie wiem, jak to zrobiłam, że nie skomentowałam tak dobrego rozdziału...
I wybacz nierozgarnięcie, chaos w komentarzu, opóźnienie i... i tak.
Pozdrawiam i czekam na NN:*
Nic nie szkodzi, nie masz za co przepraszać :)
UsuńJejku, dziękuję bardzo ;* Tyle miłych słów, że aż się zarumieniłam :D Chiara ma rzeczywiście niebywały charakterek, nie popuści nikomu, kto zajdzie jej za skórę ^^ A takich osób nie brakuje. A opisy chyba lubię coraz to bardziej :) Nie żebym wcześniej za nimi nie przepadała czy coś, ale po prostu teraz je uwielbiam <3 I wiem, że nią są jeszcze ani odrobinę idealne, to jednak obiecuję, że będę się starać :3
Jeszcze raz dziękuję i ściskam
No i wpadlam do Ciebie :) Dopiero wróciłam z rowerowej wycieczki i właściwie to padam na twarz, ale postanowiłam przed wyzionięciem ducha zawitać jeszcze w progi Twojego bloga. Jestem tutaj pierwszy raz, a już pachnie mi tu intrygą i Voldemortem^^
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że po tym jak wcześniej czytałam u Ciebie o honorowym i wesołym Gryffindorze, tak teraz ciężko mi się będzie przestawić na zimny i opanowany Slytherin, ale spokojnie, przeczytam wszystkie notki,potem parę nowszych rozdziałów, gdy już je opublikujesz i myślę, że będzie ok :)
Do bohaterów też muszę przywyc, zwłaszcza jeżeli głowni bohaterowie są Slizgonami o niełatwych charakterach. Sama Chiara jest na to czystym dowodem - żal mi trochę jej matki, czasami jednak bycie dobrym i łagodnym ma swoje wielkie minusy... Sama dziewczyna wydaje się być zagubiona, nie zna zupełnie jeszcze swojego miejsca w świecie magii. I ta sprawa z ojcem, coś czuję że nim dziewczyna pozna prawdę, nie raz, nie dwa wpakuje się w niezłe bagno.
Wątek Pięcioboju również mnie zafascynował - jestem ciekawa Twoich pomysłów na zadania, które uczestnicy będą musieli zrealizować ^^
Pozdrawiam i z niecierpliwością oczekuje nowości :*
Rany, dziękuję ślicznie ;* Strasznie się cieszę, że historia cię zaciekawiła :) Mnie także na początku trudno było się przestawić z dwóch skrajnie różnych domów, ale jeśli mam być szczera to o wiele lepiej mi się pisze o Slytherinie niż o Gryffindorze ^^
UsuńChiara ma rzeczywiście trudny charakterek, a jej matka jest godna podziwu dla swej cierpliwości. Zresztą Vivvie i Ines także, bo ja na ich miejscu po tylu akcjach panny Walker miałabym ją głęboko gdzieś xD
Ściskam,
Przeczytałam rozdział już z jakieś wieki temu, ale zapomniałam skomentować. Cóż, Chairy w dalszym ciągu nie lubię, ale ja już tak chyba mam, że jak czytam opowiadania to nie lubię głównych postaci. Ciekawe, kiedy pojawi się tu jakiś interesujący chłopak... ^^
OdpowiedzUsuńPoza tym, jakieś takie dziwne są te jej przyjaciółki - ale ona też jest dziwna, pasują do siebie. Eliksiry, eliksiry...Ciekawe o co chodziło profesorowi? Cóż, pewnie kiedyś się dowiem:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Uwielbiam tworzyć dziwne postacie xD Chociaż Ines... Ona chyba nie jest ani odrobinę dziwna, raczej nudna i papierowa. Nie przepadam za pisaniem o niej.
UsuńInteresujący chłopak... Hmm... Nieźle trafiłaś z tym stwierdzeniem, bo on już w kolejnej notce ;p
Dziękuję za opinię i ściskam :)
Chciałam się zapytać w jakich czasach się to dzieje. Przed Harrym, w czasach Huncwotów? Ale już wiem. Lata 70. Jeszcze przed Huncwotami ;D Ciekawe, co Chiara myślałaby o nich. I o Lily. Ciekawe.
OdpowiedzUsuńNotki robią się coraz bardziej interesujące, no bo wreszcie Hogwart ;D
Nie mam weny na pisanie.
XOXOXO
Tak, Chiara jest jeszcze przed Huncwotami, więc się nie znają ;p Stosunek miałaby do nich z pewnością niezbyt dobry, denerwowałoby ją w nich ich poczucie homoru, lojalność i wszyyyystko inne xd
UsuńDziękuję za opinię ;*
Trafilam tutaj zupelnie przez przypadek, ale wszystko przeczytalam szybciutko! Piszesz swietnie! Jak czytam twoje opowiadanie, to mam wrazenie, ze moje dialogi i opisy nadaja sie tylko do kosza :c Chiara jest niezwykle ciekawa postacia, nie moge jej rozgryzc. Mam wrazenie, ze tajemnica, która w sobie kryje, jest mroczna i ma cos wspolnego z Ciemnymi Mocami. Tak nawiasem mowiac, czytajac ta notke przyszla mi taka szalona myśl do glowy, ze jej ojcem moze byc... Snape??? :o To by bylo ciekawe. No, ale czekam na rozwoj wypadkow, juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze wpadniesz tez do nas i zostawisz po sobie jakis skad, jesli Ci sie spodoba :) [www.lily-evans-weasley.blog.onet.pl]
Sciskam!
Metallum
O jejku, dziękuję bardzo ;* Strasznie mi miło, aż nie wiem co powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńOch, mogę z czystym sumieniem cię zapewnić, że Snape nie jest ojcem Chiary, ponieważ panna Walker żyje w czasach, gdy Severus jeszcze nawet nie chodzi do szkoły :) Chiara jest od niego o 7 lat starsza, a więc to niemożliwe ;p Ale ciekawe spostrzeżenie :3
Na bloga wpadnę, oczywiście, ale w wolnym czasie. Niestety ostatnio trochę mi go brakuje ;/
Jeszcze raz dziękuję i ściskam :)
Kto by pomyślał, że choroba da mi tyle czasu na nadrabianie tych wszystkich opowiadań, które tylko na to czekały? Odkąd zobaczyłam twój komentarz na swoim blogu postanowiłam to zajrzeć, ale jakoś nie miałam czasu. Dobra, kiepska wymówka. Minęły dwa miesiące i wszystko przeczytałam. Niby nie ma tego dużo, ale czytałam szczegółowo, więc czas mi zleciał. Zadziwiająco szybko :)
OdpowiedzUsuńDo rzeczy.
Nie zrobisz z Chiary płaczliwej dziewczyny, ponieważ ona zamiast użalać się nad sobą cały czas to zaczyna być groźna i agresywna wyładowując na wszystkich swoją złość. Czasami miałam ochotę ją uderzyć i powiedzieć żeby zmądrzała, bo takie odtrącanie od siebie ludzi nie przyniesie jej nic dobrego. I chyba nareszcie zaczęła to rozumieć, kiedy dziewczyny zostawiły ją samą po tej akcji na korytarzu. Owszem, Evelyn powinna być bardziej konsekwentna wobec swojej córki i zamiast ciągle się do niej uśmiechać huknąć raz a porządnie i pokazać, że to ona ma prawo do podnoszenia głosu, a nie Chiara. Ewidentnie widać, że w życiu dziewczyny brakuje ojca, przez to odizolowała się od swojej matki i tak naprawdę wychowała sama. Nie chce nikogo słuchać, nie robi tego, co ktoś jej narzuci. Nie potrafię jej zrozumieć, ale w jakimś sensie mnie fascynuje. Nigdzie nie spotkałam jeszcze bohaterki tak zmiennej jak Chiara. Ona cały czas myśli o ojcu. Nie zna go, nie wie dlaczego ją zostawił, a cały czas usprawiedliwia. Na jej miejscu zaczęłabym szukać jakiś informacji na jego temat. Przecież zna jego imię i nazwisko, jeszcze na to nie wpadła?
W takim razie jeżeli Chiara jest starsza od Severus o 7 lat to co robił tam Longbottom? Intrygujące.
Przeczytałam informację, że na następny rozdział będzie jeszcze trzeba poczekać. Poczekam. W między czasie zapraszam do siebie, kiedy znajdziesz chwilę czasu.
Ściskam, Donna W.
[ trzy-wspomnienia ]
Dziękuję bardzo ;*
UsuńPisząc o Longbottomie nie miałam na myśli Franka ;) Nie wiem, może jakiś bliski kuzyn czy ktoś taki, po prostu tylko nazwisko zerżnęłam :D
Chiara to wybuchowa osóbka i zmienna również. Tak, brakuje jej ojca, utożsamia się z nim niekiedy bardziej niż jest w rzeczywistości. Celowo odtrąca od siebie matkę, ciągle za wszystko ją wini.
Jeszcze raz dziękuję za opinię :)