piątek, 1 marca 2013

Raz.



                Od samego rana panował okropny upał. Słońce świeciło, swymi promieniami ogarniając wszystko wokół. Dosięgało drzewa, kamienie, trawę, chodniki, ścieżki, a także ludzi. Ich gołe ramiona i niczym nie zakryte głowy.
                Głupota.
                Kto na taki upał wystawia odsłonięte głowy? Chyba chcą, aby udar słoneczny dosięgnął także ich.
                Ulica niemal roztapiała się od bijącego ciepła. Cała się kleiła, niczym słodki krem o niesmacznej barwie. Wręcz obrzydliwej.
                Wokół unosił się przykry zapach stęchlizny. Od tego gorąca jeszcze bardziej było czuć odór unoszący się ze śmietników stojących po przeciwległej stronie sklepu odzieżowego. Pokłady ryb, zatęchłego mięsa i śmieci. Tym właśnie wypełnione były śmietniki na przedmieściach Bradfordu. Ale kto by się tym przejmował? Chyba tylko zwykły włóczęga.
                "Świat jest obrzydliwie niesprawiedliwy. Zero szacunku dla ludzi. Zero szacunku dla środowiska. Zero szacunku... dla mnie!" - z takimi myślami w skołatanej od upału głowie męczyła się Chiara. Przemyślała sztuczki słońca i włożyła na głowę beżowy płócienny kapelusz z ogromnym rondem. "Zawsze jestem pomijana!" - skrzywiła się. Zwęziła stalowe oczy, wpatrując się w okno niewielkiego domu, w którym mieszkała.
                Niewielki. Z czerwonej cegły. Stary. Ale piękny. Musiała to przyznać, choć tego nie lubiła. Kochała nader wszystko mieć odmienne zdanie od większości. Ale dom był ładny. Miał dużo okien, w których popowieszane były śnieżnobiałe firanki. Spiczasty, wysoki dach widać było już z daleka. Całość otoczona była małym ogródkiem z mnóstwem krzewów iglastych.
                Zeskoczyła z leżaka, wyginając zgrabne plecy w idealny łuk. Przeciągnęła się rozkosznie niczym tygrys, ziewając szeroko, po czym, nagle znudzona, poszła powolnym krokiem w stronę uchylonych drzwi frontowych.
                Przeszła przez próg, jak zwykle zahaczając o regał z książkami, umieszczony niefortunnie tuż przy drzwiach. Zaklęła cicho, a swe kroki zwróciła do kuchni.
                Było to największe pomieszczenie w całym domu. Pomalowane na biało ściany, iskrzyły w blasku słońca, duży stół stał przy jednej ze ścian, a zielone szafki kuchenne poustawiane były po przeciwległej stronie. Z niewielkiego okna, w których wisiały białe firanki w fantazyjne wzorki, widać było ścieżkę i mały fragment odległego lasu. Dom miał jedną, ważną zaletę: umieszczony był w najbardziej zacisznym miejscu całego Bradfordu. Rzadko kiedy idealna cisza zakłócana była przez silniki samochodów czy wrzeszczące dzieciaki. Nie żeby Chiara miała coś do dzieci, ale zawsze lepiej było wypoczywać bez ich narzekań i lamentów.
                Usiadła na brązowym stołku, stojącym przy stole i wpatrzyła się szarymi, nieco skośnymi oczami, w zdjęcie wiszące na tablicy korkowej. Była tam mama. Jak zwykle uśmiechnięta, z pogodnymi piwnymi tęczówkami i piękną czupryną jasnych włosów na wysokim czole. Taka sama jak teraz, tyle że młodsza. Zdjęcie zrobione zostało dokładnie dziesięć lat temu, kiedy Chiara miała siedem lat. Dzień był wtedy tak samo upalny jak teraz. Tyle, że atmosfera nie była tak przytłaczająca. Było weselej.
                "Teraz też nie jest źle" - przemknęło Chiarze przez myśl. Mama nadal była radosna, pełna wewnętrznego ciepła. Tak zupełnie inna niż ona. Zimna, cyniczna, ironiczna, wredna Chiara. Tak ją nazywał ten facet, który roznosił gazety. Mama zawsze w takich sytuacjach patrzyła na niego z odrazą, a on szybko zmykał, nawet się nie żegnając. I dobrze. A Chiara nawet ani razu jej za to nie podziękowała. Patrzyła tylko swymi stalowymi oczami, nieco ironicznie, nieco z wyższością i mamrotała ciche: "Idę do siebie". I znikała.
                Ruchoma fotografia wisiała tam, niczym nietykalna rzecz wagi świętej. Chiara nigdy nie odważyła się jej odczepić, choć tchórzostwem nie grzeszyła. Była odważna, może czasem nawet za bardzo.
                "I tak nikomu nie byłoby mnie żal, gdyby coś mi się stało..." - pomyślała z nieukrywaną odrazą. Tak. Użalanie się nad sobą zdecydowanie należało do jednych z ulubionych czynności Chairy. Wewnętrzne monologi, jakie ze sobą toczyła, były ukojeniem nie tylko dla jej duszy, ale i dla dobrego samopoczucia. Nikt nie mógł jej wtedy zbesztać, że nie powinna myśleć tak brzydko o innych ludziach. Nikt nie marudził jej nad uchem, że ma przestać zajmować się głupotami, a lepiej się pouczyć, bo nie zda egzaminów na koniec siódmej klasy. Nikt po prostu o tym nie wiedział.
                Odgarnęła lśniący, czarny kosmyk z policzka i westchnęła cicho. Jest silna. Da sobie radę. Nie będzie taka jak mama; nie da się oszukać, wykorzystać. Ona zawsze wszystkim wierzyła, każdemu ufała... Wciąż żyła w przekonaniu, że każdy człowiek ma w sobie namiastkę dobra.
                Ma za swoje.
                Choć Chiara jej współczuła, nigdy tego nie okazała. Nie przytuliła jej, gdy widziała, że jest smutna. Popatrzyła na nią tylko z politowaniem, jakby brzydząc się słabości, którą przejawiała jej matka. A ta zaraz robiła dobrą minę do złej gry i uśmiechała się jak to miała w zwyczaju: ciepło, energicznie.
                Och, zła Chiara. Zła córka.
                Spojrzała na kolejne zdjęcie. To było nieruchome, zrobione przez jakiegoś mugola, kiedy wraz z mamą była nad morzem. Fotografia przedstawiała ją. Piętnastoletnią wówczas dziewczynę ze związanymi w wysoki kok włosami i błyszczącymi od podekscytowania oczami. Uśmiechała się miło; malinowe usta wygięte w rozkoszny uśmiech, śmiejące się oczy, uniesione wysoko czarne brwi. Jedna z najwspanialszych chwil w życiu. Chyba nigdy nie była równie szczęśliwa jak wtedy. Udało jej się także złapać jako-taki kontakt z matką. Doskonale zdawała sobie sprawę, że za przyczyny wszelkich konfliktów mogła winić tylko siebie. Z szyderczym uśmiechem zdała sobie sprawę, że to ją satysfakcjonuje.
                Och, zła Chiara. Zła córka.
                Kolejne, ostatnie zresztą, zdjęcie przedstawiało siostrę mamy, ciocię Penelopę. Była ona, podobnie jak mama, krzepką blondynką o wesołym usposobieniu i piwnych oczach. Gadatliwa, także nieco ironiczna, zawsze skora do pomocy. Chiara lubiła ją. Samej się sobie dziwiła. Jak to możliwe, że lepiej dogaduje się z ciotką niż z własną matką…? No cóż... Ciocia przynajmniej niczego przed nią nie ukrywała, nie wspominając o mamie... Ciągle jakieś tajemnice. Chlipanie w poduszkę, a potem wmawianie jej, że wszystko jest w porządku. Czy naprawdę ma ją za taką głupią? Może i Chiara sama była sobie winna; mogła się powstrzymywać od tych pogardliwych spojrzeń, gdy mamę dopadała słabość. Ale cóż, nikt nie mówił, że życie będzie łatwe. Ciekawe, jak ona by się zachowywała, gdyby miała matkę, która jej nie kocha. Która nie kocha własnej córki.
                Och, nieszczęśliwa Chiara. Biedna Chiara, odrzucona przez własną matkę.
                Tak, zła, zła córka.
                Kiedyś powiedziała ciotce o swych przypuszczeniach, co do uczuć, którymi mama rzekomo ją darzyła. Powiedziała, że mama jej nie kocha, że jej nie chce, że lepiej by jej było bez niej. Ale ciotka nagle popatrzyła na nią z oburzeniem. Jej piwne oczy zaszły mgłą zaskoczenia i niedowierzania. Powiedziała tylko: "Jak w ogóle możesz tak mówić...? Twoja mama zrobiłaby dla ciebie wszystko. Doprawdy, myślałam, że jesteś mądrzejsza". I poszła. Od tamtej pory Chiara nic już nie wspominała na ten temat. Bynajmniej nie na głos. Wewnętrzne monologi nadal roztaczały się i buchały w jej głowie, niczym ogromne fale na morzu.
                Och, zła Chiara. Zła córka.
                Zeskoczyła ze stołka i energicznym krokiem udała się do swojego pokoju, położonego po zachodniej stronie. Nie należała do rannych ptaszków, toteż nie lubiła, gdy o piątej rano promienie słońca bez najmniejszych skrupułów budziły ją.
                Już chciała wejść do swego azylu, swego schronienia, gdy za sobą usłyszała wołanie mamy. Odwróciła się powoli, patrząc na rodzicielkę z mieszaniną zniecierpliwienia i złości.
                - Odrobiłaś już wszystkie prace wakacyjne? - spytała, uśmiechając się nieśmiało, aczkolwiek wesoło. Chiarze robiło się mdło, gdy widziała ten pełen ciepła uśmiech. Szybko jednak pozbyła się głębszych uczuć i przecząco pokręciła głową. - Ach tak... - mama zastanowiła się, marszcząc swe ciemne, szerokie brwi. - Czemu?
                - Co: czemu?
                - Czemu nie odrobiłaś tych zadań? - spytała, podpierając się pod bok ręką.
                Chiara wzruszyła ramionami.
                - Nie chciało mi się.
                Evelyn uśmiechnęła się łagodnie, podchodząc krok bliżej w stronę Chiary. Uniosła niepewnie rękę, jakby w obawie, że znów zostanie odtrącona, ale nie dostrzegając żadnego sprzeciwu ze strony córki, pogłaskała ją delikatnie po policzku.
                Kolejny błąd. Niech mama się nie uśmiecha. Niech przestanie udawać, że się na nią nie złości. Niech będzie taka, jak inne matki! Niech krzyknie, popędzi do nauki!
                Chiara skrzywiła się nieznacznie i bez słowa weszła do swego pokoju. Trzasnęła drzwiami i rzuciła się na niepościelone łóżko, stojące pod oknem.
                "Chcę już do Hogwartu..." - przemknęło jej przez głowę. "Tam jest spokój. Nikt nie ślęczy mi nad głową, nikt nie gada mi ciągle o miłości, rodzinie, pokoju... Tam mam przyjaciół...".
                Przyjaciół...
                Chiara wielokrotnie zastanawiała się czy te dwie dziewczyny, z którymi zamieszkiwała dormitorium od sześciu lat może nazwać przyjaciółkami. Były, owszem, sympatyczne dla niej, pomagały sobie zawsze, powierzały niekiedy małe, nic nie znaczące sekrety. Ale nigdy nie łączyło ich nic nadzwyczajnego. Szczerze mówiąc, Chiara inaczej wyobrażała sobie przyjaźń. Myślała, że będą uczestniczyły w jakichś tajemniczych akcjach, że będą zawsze razem, niezależnie od sytuacji. Rozczarowanie. Oto co ją czekało. Tajemniczych akcji nie było, za to były imprezy. Mnóstwo imprez w pokoju wspólnym Ślizgonów, z furą alkoholu wlewanego do gardeł bezmyślnej młodzieży. Na początku te imprezy wydawały się być czymś świetnym. Później były już tylko obowiązkiem Ślizgonki. A następnie przymusem.
                Pukanie. Chiara uniosła nieco głowę, wsłuchując się w odgłosy za drzwiami.
                - Co znowu?! - wysyczała, wstając z łóżka. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a na progu pojawiła się mama.
                - Chiara, choć na obiad - powiedziała, a miły uśmiech nie schodził jej z twarzy.
                - Zaraz przyjdę - bąknęła i zamknęła drzwi tuż przed nosem rodzicielki.

____________________________________________
Uff. Trochę krótko, trochę nudno, trochę opisowo, trochę schematycznie, ale musiałam Wam jakoś przedstawić postać Chiary. ^^ I mam nadzieję, że nie zraziliście się do niej za bardzo :D 
Początkowe rozdziały są właśnie takiej marnej długości - zaledwie 4 strony worda ;/ Ale nie chciałam jakoś tego rozciągać, później będą dłuższe :3
Dziękuję za wszystkie komentarze pod Prologiem :) Jesteście najwspanialsi na świecie <3
Pozdrawiam cieplutko w ten piękny, słoneczny dzień :D

23 komentarze:

  1. co prawda to prawda świetnie opisałaś ten rozdział xd trochę przynudzający, ale wiem tak trzeba było :D nawet nie jest tak źle hyhy ^^ wierzę w cb i wiem, ze niedługo akcja sie rozkręci ;* czekam na nową notkę ;p zraziłam sie? no co ty! wkońcu główną bohaterką nie jest śliczna rudowłosa miss o dużych oczach :D lubię takie odmiany^^
    weny ;**
    iza
    potterblog-historiiciagdalszy.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Zawsze mam jakieś problemy z pierwszymi rozdziałami ^^ Ach, trzeba wszystko przedstawić, dać jakiś ogólny zarys historii, a to wcale nie jest takie łatwe. Nie chce już w pierwszym rozdziale wyskakiwać z jakimiś tajemnicami itp., wolę Wam najpierw wszystko przybliżyć :)
      Ściskam,

      Usuń
  2. Chiara moze byc ciekawą osobą, bardzo lubię takie charakterki :) Ale myślę ze zachowuje sie bardzo nie fair w stodunku do swojej mamy, która za pewne bardzo sie o nią troszczy. Dodaje cie do czytanych i czekam oczywiscie na nowy rozdział :)

    sin-can-never-die.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Oj tak, Chiara zachowuje się bardzo nie fair w stosunku do matki. Może to przez bark ojcowskiej ręki jest taka zuchwała, a może po prostu taki charakterek ;p Mam nadzieję, że za bardzo się do niej nie zrazisz :)
      Pozdrawiam,

      Usuń
  3. Może nie działo się zbyt wiele, i nie było zbyt magicznie, ale to dopiero początek ;). Gdybym nie wiedziała, że to ff HP, i gdyby nie padła krótka wzmianka o Hogwarcie, pomyślałabym sobie teraz, że to opowiadanie o jakiejś normalnej nastolatce. Nie mniej jednak, Chiara wydaje mi się być bardzo ciekawą osobą. Może nawet ją polubię? Parę rzeczy ma wspólnych ze mną, między innymi uwielbienie do użalania się nad sobą i do monologów wewnętrznych. Na pewno też z jednej strony przejmuje się tym, że jej relacje z matką nie są idealne, ale z drugiej, wydaje mi się, że trochę pogardza swoją rodzicielką, i nie zawsze potrafi ją zrozumieć. Cóż, ale to chyba normalne w tym wieku. W każdym razie, Chiara jest typową nastolatką z tymi wahaniami nastrojów, ironicznością i upartością, oraz negowaniem słów matki.
    Nie dziwię się też, że wkurzał ją upał, jejku, nienawidzę takiej pogody ;). Wolę, jak jest raczej chłodniej. Na wiosnę jest fajnie.
    Matka Chiary ma na imię Evelyn? Jejku, kocham to imię <333333.
    Jestem też ciekawa, jak będzie wyglądać jej życie w Hogwarcie. I widzę, że ona chyba też nie wierzy zbytnio w przyjaźń. Doskonale ją rozumiem w tym względzie.
    Poza tym, że bardzo brakowało mi tu pewnej magii i tej iście potterowskiej atmosfery, było całkiem okej ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;*
      Mam nadzieję, że nie zrazisz się za bardzo do postaci Chiary, bo chwilami mogę przesadzać z jej charakterkiem ;p Pannę Warden będzie dosyć ciężko polubić, ale kto wie - może ktoś tego dokona i ta postać przypadnie komuś do gustu :)
      Chiara zachowuje się bardzo nie fair w stosunku do matki. Nie widzi, jak ta cierpi, głównie przez nią, a co gorsza - jeszcze ją to satysfakcjonuje. Może to przez brak ojcowskiej ręki jest taka zuchwała, a może to po prostu kwestia charakteru ^^
      Tak, Evelyn to matka Chiary :D Tak myślałam, że wspomnisz to imię, w końcu kojarzy się jednoznacznie z Niebieską :3 Ale muszę przyznać, że jak zaczęłam pisać to opowiadanie, to jeszcze nie miałam pojęcia o tym blogu, więc zbieżność imion jest czysto przypadkowa :D
      W kilku kolejnych rozdziałach jeszcze nie będzie tak widoczna ta magia, w końcu Chiara mieszka w Bradfordzie, w dodatku na przedmieściach, gdzie nie mieszka więcej czarodziejów. ^^ Ale jak wybierze się do Hogwartu, mam nadzieję, że Cię nie zawiodę ;)
      Pozdrawiam,

      Usuń
  4. Zapowiada się intrygująco. Jak na razie czuję, że nie polubię zbytnio głównej bohaterki, ale, jak śpiewa pewien człowiek, którego nazwiska nie pamiętam "wszystko się może zdarzyć".
    Pozdrawiam, G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Chiarę trudno będzie polubić :3 Ma specyficzny charakter, ale nie ma samych złych cech ^^ Oprócz tego, że jest ironiczna, uparta i arogancka, jest także bardzo inteligentna i odważna. :) Ale nie dziwię się, że nie darzysz jej sympatią, gdybym miała tką znajomą, jaką jest Chiara, też bym jej nie lubiła ;p Cóż, ale to w końcu Ślizgonka :D
      Pozdrawiam,

      Usuń
  5. Tutaj Lizz, przedstawię się na początku :D
    A więc podoba mi się ten rozdział a już najbardziej epifory! :) Były naprawdę świetne, jakoś tak mnie ujęły :) Hmm... nie do końca dobra interpunkcja. Ale i tak nie zepsuła tekstu, bo był bardzo dobrze napisany, ciekawie i wciągał czytelnika, gratulacje, jak zawsze świetnie ^^
    Pozdrawiam, ściskam, życzę dużo dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję ;*
    Oj tak, ty wiesz, że z interpunkcją mam największy problem ;_; Cholera, chyba postaram się o jakąś betę, bo nie chcę odstraszać czytelników przez moje byki xD
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki piękny szablon:) I jaki Ślizgoński:)
    No więc, ja kocham złe charakterki, Ślizgonów, Śmierciożerców i resztę "mętnego" towarzystwa. Zachowanie Chairy wydaje mi się nieco dziecinne, a bunt bezcelowy, ale w końcu dorosła to ona nie jest a emocje jakie budzi to dowód na dobrą kreację postaci, jaką stworzyłaś:)
    Nie polubię jej raczej, ale czuje, że wcale zła nie jest i że ta postawa, to tylko maska. I nagromadzenie emocji, rozumiem dziewczynę (:P).
    Co do uwag, żadna tam interpunkcja, w końcu nie jest tak źle a i przecinki tu najważniejsze nie są, choć pewnie gdzie nie gdzie ich brak. Popraw trochę szerokość tła na tekst bloga, bo minimalnie literki wychodzą. No i nie przepadam za czcionką, ale to osobiste preferencje i może się czepiam:))
    Życzę weny i czekam na ciąg dalszy:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;*
      Cieszę się bardzo, że postać Chiary póki co Cię za bardzo nie zraziła i że ogólny zarys historii Ci się podoba :) Oj tak, główna bohaterka ma bardzo specyficzny charakter i zachowuje się nieco dziecinnie. ^^ Ale taki już jej urok :3
      Szerokość tła już poprawiłam i zmieniłam również czcionkę, mam nadzieje, że ta jest lepsza :)
      Ściskam,

      Usuń
  8. Przepraszam, że tak późno komentuje, ale miałam w domu harmider związany z remontem.

    Chiara... no dość dziwna dziewczyna, lecz takie zachowanie pasuje do typowej Ślizgonki, dlatego nie dziwota, że znajduje się w tym Domu. Swoją drogę, ostatnio lubię czytać o osobach umieszczonych w Domu Węża^^
    Zastanawia mnie ta oschłość związana z jej matką. Kiedyś pewnie miały dobry kontakt, lecz teraz zapewne coś się stało, że Chiara tak się zachowuje.

    I śliczny szablon;)

    Pozdrawiam serdecznie:

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, Chiara jest dość... specyficzna. ^^ Ma żal do matki, że ta nie chce jej powiedzieć prawdy o ojej ojcu. Rzeczywiście, kiedyś miały lepszy kontakt, ale wraz z wiekiem Ślizgonka coraz bardziej oddala się od matki :3
    Dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, że Chiara nie jest idalna. Ja też nie lubię pisać takich opisówek, ale przecież nie od razu jest jakaś super porywająca akcja. Na akcję licze w następnym poście :) Chociaż nigdy nie przepadałam za tematyką bliską Harrego Potera.
    Zapraszam do mnie http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chiara nie jest idealna pod żadnym względem ;)
      Dziękuję za opinię. Wpadnę do Ciebie, jak znajdę trochę więcej czasu :)

      Usuń
  11. Pozwoliłam sobie dodać Cię do linków:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Ja również już dodałam Ciebie do linków i niecierpliwie czekam na pierwszy rozdział :)

      Usuń
  12. Piękny, słoneczny dzień już minął, powróciła zima.
    Podobało mi się takie przedstawienie Chiary. Ciekawa jestem, co też wymyślisz w następnych notkach... ;D

    Buziak w policzek ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zima chyba za szybko sobie nie odejdzie :< A szkoda, bo już dosyć mam tego okropnego śniegu i noszenia kozaków -.- Chce przyodziać trampki i w promieniach słońca iść na pociąg do szkoły ^^
      Dziękuję, kochana ;* Cieszę się, że ci się spodobało :)

      Usuń
  13. Po rozdziale nie odczuwa się, że jest to ff potterowski, brak mi tu magii, ale mam nadzieje, że to się zmieni w przyszłości :P Twoja bohaterka jest Ślizgonką, więc od razu stwierdziłam, że będzie ciekawą osóbkę, ale... nakreśliłam jej bardzo specyficzny charakter. Mam nadzieje, że będziesz się tego trzymać i że nagle nie wyjdzie z niej biedna dziewczynka. W końcu jest taka zła.
    Było też coś co mnie irytowało. Mieszkańcy Domu Węża są oryginalny, może wredni i pewni siebie, ale zawsze mają szacunek dla swojej rodziny. Jest ona dla nich najważniejsza. Mocniej cenią jedynie władze i siłę, ale trzymają się razem, zwracają uwagę na więzy krwi i nie przystoi im takie zachowanie. Pod tym względem twoja bohaterka, którą polubiłam okazała się niedojrzała.
    Lecz masz dobry pomysł, fajnie piszesz i wybrałaś cudowne imię, więc zapewne jeszcze wpadnę :)
    Pozdrawiam, L. ;*
    [http://zbuntowana-czarodziejka.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuje za komentarz ;* Bardzo się cieszę, że ogólny zarys historii ci się spodobał :) Słusznie, Chiara ma bardzo specyficzny charakter. Nie może sobie odmówić kpienia z matki czy naśmiewania się z niej. Jeśli mam być szczera, to ja również nieco się boję, że w pewnym momencie wyjdzie mi z Chiary takie biedne, nieszczęśliwe stworzonko, a tego chciałabym baaardzo uniknąć :) Jednakże będę się starać, aby panna Walker była cały czas taka sama ^^
      W sumie masz dużo racji z tym traktowaniem swoich rodzin przez Ślizgonów. Ale chce od razu zaznaczyć, że Chiara nie należy do rodziny, która od pokoleń jest czystokrwista. Jej dziadek od strony matki był mugolem. Wiem, że to niezbyt usprawiedliwia jej zachowanie, ale chce przez to powiedzieć, że rodzina Walkerów nie należy do tych, co to się szczycą swoją czystością krwi od pokoleń i mają jakiś ogromny majątek i wielką posiadłość :) To zwykła rodzina czarodziei, z czego latorośle należy do Domu Węża :)
      PS. Zajrzałam już na twojego bloga i obiecuję, że nadrobię wszystkie notki, bo zarys historii bardzo mi się spodobał :)
      Ściskam,

      Usuń
  14. Eee tam, trochę opisu nikomu nie zaszkodzi, po za tym chyba każdy początek musi być taki "opisowy" by przedstawić nieco bohaterkę :> Niby trochę opisowo, ale przynajmniej dowiedziałam się czegoś więcej na temat Chiary, powiem że inaczej sobie ją wyobrażałam nieco. Może bardziej pyskatą, sarkastyczną... może nawet sceptyczną? Ale może to się jeszcze zmieni, okaże się dopiero po jej wypowiedziach, bo z matką tu dużo nie gadała. Chętnie poznam tych jej "przyjaciół", bardzo mnie ciekawi jakie to będą charaktery, czy podobne do niej i innych Ślizgonów, czy może jakieś wyjątki ? Oh, pisz szybciutko.
    Wybacz za opóźnienie, ale wiesz... szkoła ;/

    Całuję, pozdrawiam ,wenyy życzę <3

    ~Lillane

    OdpowiedzUsuń